Img

Świąteczny poradnik! Jak nie przytyć w święta? Jak je przeżyć, kiedy jesteśmy na redukcji?

Jak nie przytyć w święta? Jak je przeżyć, kiedy jesteśmy na redukcji?
To pytanie spędza sen z powiem wielu osobom.

No i u cioci na imieninach? I na komunii chrześnicy? I na rocznicy ślubu wujków? I jeszcze na weselu koleżanki?

Takie pytania pojawiają się bardzo często i ja takich pytań otrzymuję bardzo dużo. Powyższe uroczystości jednak zdecydowanie różnią się od okresu świątecznego.
Dlaczego? Ponieważ trwają kilka godzin. Jeśli któryś z moich klientów wybiera się na wesele, imieniny czy inną kilkugodzinną imprezę, pozwalam jeść wszystko oprócz słodyczy (wyjątek stanowi tort weselny), soków i napojów, słodkich owoców (typu winogrona, banany) oraz tłustych i wzdymających potraw.
Jeśli nie chcemy zafundować sobie wzdęć i gazów, nigdy nie łączymy dań obiadowych ze słodyczami.
Cukier hamuje wydzielanie soków żołądkowych i powoduje fermentację. W żołądku wszystko się kotłuje.
Unikamy też dań tłustych, bo obciążają przewód pokarmowy (tłuszcz także hamuje wydzielanie soków żołądkowych) oraz dań wzdymających, bo powodują wzdęcia i gazy. Poza tym jemy wszystko. Jeśli raz na jakiś czas zjemy więcej, metabolizm da sobie z tym  radę. Jeśli dodatkowo impreza jest taneczna, nie mamy się o co martwić.

A w święta?

Święta to co innego. Święta trwają trzy dni i na ogół są to trzy dni siedzenia za stołem. W tym roku będzie jeszcze lepiej, bo dochodzi niedziela, więc potrwają cztery dni.
Wigilia to prawdziwy kulinarny maraton. Do stołu zasiadamy po całodziennym poście i wtedy, kiedy normalnie od niego powinniśmy wstawać. No i wtedy się zaczyna... barszcz z uszkami, smażony karp, smażone pierogi z kapustą, surówka z kapusty, sos grzybowy, bigos, śledzie i w końcu makowiec, sernik, miodowiec i pierniczki.
A w żołądku burza. Prawdziwa wojna. A ja potem słyszę "Małgosia, jakbym wbiła sobie igłę w brzuch, to fruwałabym pod sufitem jak balon".
Czy czyjkolwiek żołądek jest w stanie wytrzymać taką ilość i taką różnorodność pokarmów? Czy jeśli na co dzień przyzwyczajony jest do trawienia pewnych ilości pokarmów, poradzi sobie z ilością razy dwa, albo razy trzy? A razy cztery?
No dobrze. Kolacja wigilijna dobiega końca. Idziemy spać. Jest ciężko, bo żołądek trawi. Pracuje. A powinien mieć już fajrant. Rano śniadanie. Sałatka w majonezie, wędliny, smażone pierogi, bo mama zrobiła chyba z dwieście. I zimne nóżki. A potem kawa. I ciasto.
Dobiliśmy do południa. Ciocia zaprosiła na obiad, więc czas się robić na bóstwo. Brzuch trochę odstaje. Wypadałoby założyć inną kieckę, ale co tam. Wszyscy tak dziś będą wyglądać, więc nie ma się co przejmować. U cioci mięsko w sosie i kluseczki i sałatka. Pycha, ta to umie sos doprawić. I w końcu ciasto i kawa. I zimne przekąski. Wieczorem ledwo wstajesz od stołu. Bądź dzielna. Jutro czeka Cię to samo. I w niedzielę pewnie też.
Znacie to?
Lubicie?
Chcecie się tak czuć?

Ale jak to? Mam nie jeść? Wyjdę na dziwaka. Co ja powiem rodzinie?

Pracując z ludźmi zauważam jedno. To, z czego ja wyleczyłam się już dawno i radzę Wam to samo. Im wcześniej to zrobicie tym lepiej.
O co chodzi? O to, że stale myślicie to tym, co powie ciocia, co pomyśli mama, teściowa. I robicie coś wbrew sobie bo ktoś, coś. Koniec z tym!
Klientka zapytała mnie w ubiegłym tygodniu co ma zrobić, bo idzie do rodziców męża i nie wie, co ma powiedzieć, bo jest na diecie bezmlecznej w związku z wykrytą niedawno nietolerancją. Mnie osobiście bardzo to pytanie zaskoczyło. Dla mnie odpowiedź jest oczywista - "idziesz i mówisz: nie zjem bo nie mogę".
I nikt nie ma prawa Cię do niczego zmuszać, bo dobre, bo się namęczył, bo teściowa pół nocy kręciła ser na sernik i od lat nie wyszedł jej taki dobry. Nie możesz nabiału i amen! Temat zakończony.
Koniec z zadowalaniem całego świata kosztem siebie!

Ty decydujesz!

Zdaję sobie sprawę, że usiąść nad obiadowym talerzem w domu, gdzie masz konkretną ilość do zjedzenia, to nie to samo, co usiąść za świątecznym stołem, gdzie same smakołyki i dookoła wszyscy jedzą nie ograniczając się wcale. Ale jesteś wolnym człowiekiem, a ja nie jestem cesarzem, aby Ci cokolwiek nakazywać. Jedz do woli, tylko potem pretensję miej wyłącznie do siebie.

Jak jeść w święta?

Przygotowując się do wieczerzy wigilijnej nie wolno głodzić się cały dzień !
Jeśli przyjdzie nam do głowy oszczędzać kalorie cały dzień po to, aby w Wigilię sobie pofolgować, kłopoty trawienne i wzdęcia mamy murowane. Oprócz tego organizm zagłodzony w ciągu dnia większość z tego, co dostanie na kolację, odłoży w obawie, że znów zachce nam się zafundować mu głodówkę. 
W Wigilię jemy prawie tak samo jak każdego innego dnia. Piszę prawie, ponieważ jemy tego dnia lżej i mniej niż normalnie, ale regularnie. Zmniejszamy porcje o ok. 30 % i trochę je odchudzamy.
Co to znaczy ?
Kolacja będzie inna niż zazwyczaj. Cięższa i większa objętościowo. Odpuśćmy sobie zatem jajecznicę czy kanapki na śniadanie i zastąpmy ją owsianką lub jogurtem z granolą i owocem.
Na przekąskę zjedzmy owoc lub wypijmy sok warzywno - owocowy, a na obiad lekką sałatkę z rybą lub z samymi warzywami.
Wigilijny dzień ma być lekki, ale regularny. Dzięki temu żołądek trawi regularnie, a nasz organizm wie, że za 3-4 godziny dostanie paliwa, tak jak się tego spodziewa. Nie będzie więc musiał magazynować wigilijnej kolacji. Oczywiście pod warunkiem, że nie zaczniemy szaleć.
Barszcz z uszkami, kawałek karpia, 2-3 pierogi. Dlaczego nie. Ale już dokładka karpia czy pierogi w ilości naście sztuk to już lekka przesada.
Odradzam też sałatki z kapusty, mimo iż to tradycja. Nie wiem jak u Was, ale u mnie do karpia podaje się surówkę z czerwonej kapusty. Od kiedy przestałam ją jeść skończyły się wzdęcia.
Ciasto w Wigilię radzę sobie odpuścić. Wieczór to nie jest pora na słodkości, to po pierwsze, a po drugie cukier hamuje wydzielanie soków żołądkowych, więc ciasto po kolacji równa się zalegający karp w żołądku.
Mamy jeszcze dwa dni świąt plus niedziela i w te dni bez wątpienia znajdziemy czas na spróbowanie świątecznych wypieków.
Ja zawsze jadam ciasto w pierwszy i drugi dzień świąt do godziny maksymalnie 14 -tej, ale na ogół do południa. Dzięki temu mam dużo czasu na spalenie tej porcji słodyczy, a do tego zjadam go zawsze minimum godzinę przed obiadem po to, aby cukier nie zahamował wydzielania soków żołądkowych i nie zafundował mi żołądkowej fermentacji.
Uważajcie z ciastem. Ja mogę siedzieć przy stole zastawionym od początku do końca słodkościami i zjem kawałek. Żadna siła nie namówi mnie na zjedzenie kolejnego.
Jeśli jednak wiesz, że na jednym się nie skończy, lepiej nie jedz wcale. Taką wyznaję zasadę.
Ilość ciasta na jeden świąteczny dzień to maksymalnie dwa kawałki.
Pamiętajcie o lekkim śniadaniu i lekkiej kolacji. Lekkie śniadanie zrobi miejsce na przedpołudniowy kawałek ciasta, a lekka kolacja uspokoi żołądek po popołudniowych posiadówkach.
Uważajcie na ilości. Spróbujcie wszystkiego, ale po trochu.
Delektujmy się jedzeniem, delektujemy się smakiem.
Wszelkie majonezowe paciaje radzę sobie darować. Sałatkę jarzynową możecie zjeść u cioci na imieninach. To nie jest typowa świąteczna potrawa. To nie jest tak, że jak nie zjesz jej w święta, to będziesz na nią czekać cały rok. Majonezową papkę można zjeść zawsze. Jedz to, czego na co dzień nie masz. I zwracaj uwagę na ilość.

Asertywność to podstawa!

Jeśli znajdzie się ktoś, ciocia, teściowa, kto zacznie Cię namawiać na kolejny kawałek ciasta, bo "jeszcze tego nie próbowałaś, a jak tak się napracowałam" musisz być asertywna. Naucz się odmawiać. Nie chcesz? Nie jedz! Zjadasz bo teściowa kazała? Mogę Ci tylko współczuć.
Jeśli zaczną mówić, że świetnie wyglądasz, że po co się odchudzasz, że masz już męża i już się podobać nie musisz (słyszałam to wiele razy), że święta są raz w roku i że można sobie odpuścić podziękuj za dobre rady z uśmiechem i rób swoje. Nie pouczaj, nie przekonuj do swoich racji, nie namawiaj do przyznania racji Tobie. Rób swoje, a innym pozwól żyć swoim życiem. To najlepsza metoda na rodzinny spokój. Nikt nie lubi być pouczany, a jeśli zaczniemy to robić nachalnie, w geście obronnym, zrobi się nieprzyjemnie.
Jedząc wszystko, ale z umiarem, nikt się do nas nie przyczepi, że wydziwiamy, że się napracował, a my nie jemy etc.
Pamiętam moją pierwszą Wigilię na redukcji. Jako jedyna wstałam od stołu lekka.
A zjadłam i barszcz z uszkami, kawałek karpia, i kawałek śledzia. 
Resztę potraw zjadłam w kolejne dni świąt.
Jako jedyna wstawałam od stołu najedzona, ale nie przeżarta w każdy kolejny dzień świąt. 

Średnia kaloryczność typowych potraw świątecznych!



Copyright 2024 Qchenne-inspiracje.pl

All rights Reserved