Img

Dieta bez pszenicy W.Davis – dlaczego negatywnie oceniam tę książkę ?

Załóżmy, że argumenty przedstawione przez autora "Diety bez pszenicy" są jak najbardziej trafne i uzasadnione.
Dla przykładu weźmy mnie, ważącą jeszcze dwa lata temu 81 kilogramów. Planuję schudnąć. Opracowuję swój własny program odchudzający bazując na lekturze kilkudziesięciu książek tematycznych, artykułów, publikacji, wywiadów z profesorami etc. Bazuję na powszechnie dostępnej, aktualnej wiedzy z zakresu zasad żywienia i dietetyki. Wiem jak działa mój organizm, znam normy żywieniowe, wiem jak działają na organizm poszczególne produkty, wiem jak jeść, kiedy etc.
Po dwóch latach ważę 19 kilogramów mniej.
Wow ! Wyniki badań mam idealne, czuję się świetnie. Mój lekarz przeciera oczy ze zdumienia. Rewelacja.
Biorę do ręki książkę Williama Davis'a Dieta bez pszenicy i teraz to ja przecieram oczy ze zdumienia.
Powinnam mieć cukrzycę, nadciśnienie, otyłość brzuszną, demencję i ataksję.
O co chodzi ?
Co jest nie tak?
Dlaczego ani ja nie mam takich skutków, ani setki osób, które chudną stosując moje jadłospisy ?

Odłóżmy na chwilę gluten, bo ta książka wbrew pozorom nie jest o glutenie, a o rezygnacji z węglowodanów w ogóle ponieważ według autora ponoszą winę za otyłość. 

Prześledźmy argumenty Williama Davis'a

1. Insulina 

1. Każdy produkt który podnosi poziom cukru we krwi powodując tym samym wyrzut insuliny powoduje otyłość oraz gromadzenie się tłuszczu w okolicy brzucha (str. 20). To właśnie insulina jest odpowiedzialna za magazynowanie tłuszczu (str. 16, 80, 125).
Im wyższy poziom insuliny po zjedzeniu jakiegoś produktu, tym więcej odłożonego tłuszczu (str. 50).

2. Winę za powszechną otyłość ponoszą produkty pełnoziarniste i nie ma znaczenia czy chodzi o produkt z wysoką zawartością błonnika czy słodkie ciasteczko, ponieważ organizm nie odróżnia co jemy (str. 47) .
Autor krytykuje amerykański Departament Rolnictwa który zaleca ograniczenie węglowodanów prostych na rzecz węglowodanów złożonych i twierdzi że stopień przetworzenia nieznacznie wpływa na poziom cukru we krwi. Nie ważne czy produkt jest prosty, czy złożony, o wysokiej, bądź niskiej zawartości błonnika, powoduje podobny wzrost poziomu cukru (str.49).
Chleb pełnoziarnisty ma wyższy indeks glikemiczny niż sacharoza (str. 21) i tym samym podwyższa poziom cukru we krwi bardziej niż cukier (str. 48/49).
Winy za otyłość ludzi w USA nie ponoszą słodkie napoje, frytki i wszechobecne fast foody a produkty pełnoziarniste ( str. 17). 

Cytat "Toteż gdy obmyślałem strategię mającą pomóc moim otyłym pacjentom ze skłonnością do nadwagi skutecznie ograniczyć poziom cukru we krwi, uznałem za logiczne, że najszybszym i najprostszym sposobem osiągnięcia wyników będzie eliminowanie produktów podnoszących ów poziom w największym stopniu - innymi słowy, nie cukru, tylko pszenicy" (str. 21/22).

Cytat "Poza niewielką ilością dodatkowego błonnika zjedzenie dwóch kromek razowego chleba tak naprawdę niewiele się różni, a często bywa nawet gorsze, od wypicia puszki słodzonego napoju albo zjedzenia batonika"  (str. 49 i 50)

W związku z tym że węglowodany złożone podnoszą poziom cukru we krwi tak samo jak węglowodany proste autor wymieniając spożywane produkty na wielu stronach w książce pisze o : płatkach śniadaniowych, bułeczkach, ciastkach, herbatnikach, cynamonowych bajglach z rodzynkami, babeczkach, naleśnikach, obwarzankach etc.
Nie wspomina o razowym chlebie z ziarnami, musli z otrębami czy innych produktach, które powszechnie kojarzą się z produktami pełnoziarnistymi. 

Na str. 20 autor opisuje też swój przypadek. Przytył 15 kilo. Biegał 5-8 km dziennie, stosował zrównoważoną dietę, unikał nadmiernej ilości mięsa oraz tłuszczów, i unikał niezdrowych przekąsek na rzecz mnóstwa produktów pełnoziarnistych. Co dziwne nie mógł schudnąć.
Dalej na str. 21 czytamy że na śniadanie jadał tosty, gofry i bajgle.
Ale to skomentuję w dalszej części. 

3. Autor namawia do rezygnacja nie z samej pszenicy ale z węglowodanów w ogóle (str. 91 - 92, 237), także z produktów bezglutenowych.

A teraz uwaga ! 

Wiemy już że węglowodany = otyłość. 
To ile tych węglowodanów według autor to samo zło ?


4. "Ludzie dbający o zdrowie, którzy przestrzegają konwencjonalnego zalecenia aby ograniczyć tłuszcze i jeść więcej "zdrowych produktów pełnoziarnistych" czerpią około 75 % kalorii w postaci węglowodanów z produktów pszennych". Czytamy na stronie str. 118

5. Amerykańskie Towarzystwo Diabetologiczne zaleca cukrzykom zmniejszenie ilości tłuszczu, zwłaszcza nasyconego i dołączenie do każdego posiłku od 45 do 60 gramów węglowodanów pełnoziarnistych (str. 129) lub spożywanie od 135 do 180 gramów węglowodanów dziennie.
Ta ilość będzie stanowiła 55-60 % kalorii dziennie (str. 129).
Rezygnując z pszenicy a tym samym z węglowodanów spożywamy dziennie o 350-400 kcal mniej (str. 225 i znów 232).

Policzmy zatem !

Skoro 75 % kalorii stanowią węglowodany, a rezygnując z nich zyskujemy 350-400 kcal na zjedzenie innych produktów, załóżmy do obliczeń że zyskujemy 400 kcal, czyli tę wyższą wartość o której mówi autor, to nasza dieta wyjściowa będzie miała 533 kcal !

Ale zobaczmy jak by wyglądała nasza dieta w optymistycznej wersji, gdybyśmy założyli że energia czerpana z węglowodanów stanowi 55 % naszej diety (założenia punktu 5 powyżej) czyli ilość zgodną z normami żywieniowymi. Cały czas bierzemy pod uwagę to co mówi nam autor, że od węglowodanów tyjemy, a rezygnując z nich zyskujemy 400 kcal które możemy wykorzystać tak jak chcemy.
W tej sytuacji nasza dieta wyjściowa ma 727 kcal.

Czy to są wartości przy których będziemy tyli ? 
Przecież to są ilości dużo poniżej PPM większości z nas !

Ale !!! Załóżmy teraz że te 55 % zgodne z normami żywieniowymi stanowią w połowie warzywa i owoce, a w połowie węglowodany które autor ma na myśli i które określa jako samo zło.
W tej sytuacji nasza dieta wyjściowa ma 1454 kcal. Też bez szaleństwa.

Moja ocena

1454 kcal które wyszły nam z ostatnich obliczeń to wersja najbardziej optymistyczna, zakładająca że z węglowodany (wyłączając z tego warzywa i owoce) stanowią 25 % naszej diety.
Wartość która nam wyszła to mniej niż publikowane przeze mnie jadłospisy, będące tylko wersją bazową, którą należy do siebie dostosować obliczając swoje indywidualne zapotrzebowanie i odpowiednio zwiększając kaloryczność.
Ja zeszłam najpierw do 1800, później niżej. To samo zrobiły inne osoby.
Dlaczego zatem schudliśmy?
Autor twierdzi że powinniśmy utyć i nabawić się szeregu chorób!

1. Po pierwsze dziwię się że autor książki będący kardiologiem twierdzi że ilość błonnika nie ma znaczenia, że nie ma znaczenia czy jemy pieczywo pełnoziarniste z błonnikiem, czy słodkiego batonika.
Otóż znaczenie ma kolosalne i potwierdza to szereg badań na temat wpływu błonnika na profilaktykę i leczenie wielu chorób dietozależnych. Cukier inaczej rośnie po batoniku, a inaczej po pełnoziarnistym pieczywie razowym z wysoką zawartością błonnika. I potwierdzi to każdy diabetolog. Ba ! Potwierdzi to każdy kto chociażby zmienił biały chleb na razowy.
Potwierdzi to mój tata, który jest cukrzykiem i jest na ułożonej przeze mnie diecie. Cukier na czczo poniżej 100, dwie godziny po posiłku poniżej 120 !
W diecie mojego taty 50 % stanowią węglowodany złożone.
Jak by to skomentował William Davis ? Że to cud ? Przypadek odbiegający od normy ?

2. Po drugie autor w kilkunastu miejscach w książce winą za otyłość obarcza zdrowe węglowodany pełnoziarniste, a wymieniając te węglowodany mówi o  płatkach śniadaniowych, bułeczkach, ciastkach, herbatnikach, cynamonowych bajglach z rodzynkami, babeczkach, naleśnikach, obwarzankach etc.
Przecież nie o to chodzi ! To nie są potrawy spożywane przez osobę chcącą zdrowo się odżywiać !  To nawet nie są węglowodany złożone, a wysoko przetworzone węglowodany proste po których poziom cukru rośnie gwałtownie.
Dlaczego autor krytykując zalecenia mówiące o spożywaniu produktów pełnoziarnistych, w przykładach podaje węglowodany proste, głownie zaliczane do słodyczy ?
Przecież to dwie różne rzeczy !

3. Po trzecie insulina ma za zadanie mówiąc po ludzku "przetransportować" glukozę, czyli cukier do komórek. Tam glukoza zostaje spalona jako energia, a jeśli jest jej za dużo zostaje odłożona jako tłuszcz zapasowy.

Autor opisuje swój przypadek (na str 20):
Przytył 15 kilo. Biegał 5-8 km. dziennie, stosował zrównoważoną dietę, unikał nadmiernej ilości mięsa oraz tłuszczów, i unikał niezdrowych przekąsek na rzecz mnóstwa produktów pełnoziarnistych. Co dziwne nie mógł schudnąć.
Dalej na str. 21 czytamy że na śniadanie jadał tosty, gofry i bajgle.

Czy ktoś kto biega codziennie 5-8 km i stosuje dietę 1454 kcal (w wersji najbardziej optymistycznej - pomijamy już te wartości poniżej 1000 które wyszły nam z obliczeń ) jest w stanie przytyć !!!
Przecież całą energię, nawet z tych bajgli i tostów spali !


Mi się w tej książce wiele nie zgadza. Wiele się nie klei i jedno wyklucza drugie.

Co mamy dalej ? 

1. Dalej czytamy że pszenica działa jak narkotyk. Chcemy jeść więcej i więcej. To oddziałuje na nasz mózg.
Jak ?
Od braku koordynacji ruchów, po nietrzymanie moczu, ataki padaczkowe na demencji skończywszy (str. 195/196)

2. Autor straszy ataksją móżdżkową, chorobą neurologiczną. Opis jest przerażający i zapada w pamięć. Aż odechciewa się jeść.
Dalej jednak pisze że nieprawidłowe markery glutenowe wykrywa się u 20 % chorych (str. 197).
Czy to jest liczba która pozwala stwierdzić że produkty pszenne wywołują ataksję?
A co z pozostałymi 80 -cioma procentami ?

3. Na stronie 217 dowiaduję się ze pszenica powoduje łysienie. Kurcze od 20 lat (a mam 32 lata)  mam problem ze zbyt dużą ilością włosów na głowie i regularnie robię sobie degażowanie, aby mieć tych włosów mniej bo są za ciężkie.
55 % mojej diety stanowią węglowodany.
Dopiero od niespełna 3 lat odżywiam się inaczej.  

4. Na stronie 224 autor opisuje osobę "cierpiącą na niedobór pszenicy"": " szczupła, płaski brzuch, niskie stężenie trójglicerydów i wysokie dobrego cholesterolu HDL, właściwy poziom cukru, ciśnienie krwi w normie, pełna energii, dobrze sypia a jelita pracują prawidłowo"
Str. 225 - "innymi słowy, objawy "zespołu niedoboru pszenicy" to to że jesteś normalny, smukły i zdrowy.

Opis jakby mojej osoby, ale ja jem pszenicę ? O co więc chodzi ?

5. Na stronie 231 dowiaduję się, że jak już usunę pszenicę to nie będę potrzebowała egzorfin działających na mózg i jak na śniadanie zjem jajecznicę z 2 jaj z warzywami i oliwą, nie będę odczuwała głodu do południa.
Ktoś chce przetestować ?
Ja bym umarła z głodu.

6. Auto skreśla wszystkie węglowodany, nie tylko te z glutenem (str. 237). Twierdzi że powodują reakcje zapalne, cukrzycę, nadciśnienie, zapalenie stawów, choroby serca, udary etc. 

Kochani ! Nie będę się koncentrowała na swoim przypadku, bo mój jest całkowicie sprzeczny z tym przedstawionym przez autora książki. Wiele z Was stosuje moje jadłospisy, wiele z Was opanowało szereg chorób dietozależnych stosując się do zasad, które ja przedstawiam, a które opierają się na ogólnodostępnych zaleceniach, które William Davis krytykuje .
W moich jadłospisach 50 % stanowią węglowodany. 
Jakie są Wasze doświadczenia z węglowodanami ?
 
Ale mówimy o węglowodanach złożonych, pełnoziarnistych, z wysoką zawartością błonnika. 
Autor myli pojęcia, my wiemy co to są węglowodany złożone, że to nie są ciastka, naleśniki i bajgle. 
 
Co z tym glutenem ? 
Zgadzam się z autorem Diety bez pszenicy że pszenica w ostatnich 50 latach została mocno zmodyfikowana genetycznie. Że już nie mamy pięknych łanów zbóż, a pszenicę karłowatą odporną na wszelką zarazę i pogodowe anomalia.
Wiele osób tej pszenicy po prostu nie trawi. Alergie na gluten występują. Występują też nietolerancje dające różnego typu objawy.
Gluten jest w pszenicy, także w orkiszu, ale też w owsie, życie i jęczmieniu.
Czy jeśli jakiś procent osób ma nietolerancję laktozy to wszyscy mamy teraz odstawić mleko?
Czy mam zrezygnować z serów, jogurtów i wszystkiego co zawiera białko mleka, bo część populacji ma na nie alergię ?
To samo jest z glutenem ?
Ostawiamy wtedy kiedy mamy nietolerancję lub alergię. 
 
Nie jestem fanką pszenicy. Wolę orkisz, żyto czy jęczmień i namawiam to zamiany pszenicy na te właśnie zboża. Ale nie mogę się zgodzić że węglowodany to samo zło i powodują otyłość, czy szereg wymienionych przez autora chorób.
Otyłość i związane z nią choroby będą wywoływały jedzone w nadmiarze, ale ten nadmiar to nie jest 50 % diety z ich udziałem tym bardziej, że obliczyliśmy że jeśli z tych 50 % połowę będą stanowiły warzywa i owoce to przy założeniach autora mówiących że odstawiając węglowodany zyskujemy 400 kcal wychodzą nam 1454 kcal .  
Zresztą autor dobrze o tym wie, ale wspomniał o tym w książce tylko raz. Na str. 89 pisze

"eliminacja pszenicy bez eliminacji słodkich napoi, batoników czy kukurydzianych chipsów nie przyniesie efektów". 
Myślę, że to zdanie nie wymaga komentarza. 

Książkę oceniam negatywnie. 
Jeśli sięgnie po nią osoba mająca już za sobą szereg innych książek i własne doświadczenia, szybko wyłapie nieścisłości. 
Jeśli jednak ktoś sięgnie po nią na początku swojej drogi, nieźle namiesza w głowie. 
Polecam przeczytać w celach poglądowych, aby wyrobić sobie własne zdanie. 




Copyright 2025 Qchenne-inspiracje.pl

All rights Reserved