Img

Tradycja kontra „nowoczesność”. Jak rozpoznać prawdziwą, dobrą wędlinę ?

Szynka jaką pamiętam z dzieciństwa, była synonimem luksusu. Lata osiemdziesiąte to nie były czasy, kiedy kanapki z szynką dostawało się codziennie do szkoły. W miastach była na kartki i w większości trzeba ją było długo wystać w kolejce. Na wsiach było o nią łatwiej, bo można ją było kupić od znajomego masarza, lub zrobić sobie samemu, jeśli oczywiście ktoś miał taką możliwość, no i umiejętności. W obydwu przypadkach kosztowała niemało. Trud zdobycia szynki wynagradzał smak. Cudownie pachnąca, wędzona w naturalnym dymie, odpowiednio słona i przyprawiona. W lodówce mogła leżeć dotąd, aż uschła. Nadal  jednak, nadawała się do jedzenia np. do jajecznicy.
Dziś chcemy tego luksusu na co dzień. Dużo i co najważniejsze, TANIO. Takie mamy czasy. A że klient nasz pan, więc wielu producentów wedle życzenia serwuje nam tani, wysokowydajny produkt. Od momentu wejścia do Unii Europejskiej,  polskie normy dotyczące produktów wędliniarskich przestały obowiązywać. Kiedyś z 10 kg mięsa produkowano 8 kg wędliny, dziś produkuje się nawet 20 kg. Mięso nastrzykuje się wodą i błonnikami roślinnymi ,aby zwiększyć chłonność wody i poprawić teksturę. Zgodnie z prawem producent może dziś dodać do wędliny wszystko, musi tylko wszystkie dodane składniki umieścić na etykiecie. Ilość mięsa w produkcie również. Czytajmy etykiety ! Jeśli kupujemy mięso na wagę, pytajmy sprzedawcy. Zgodnie z prawem, ma on obowiązek udzielić nam takiej informacji. Ja zawsze pytam, mimo iż czasem dostaję powłóczyste spojrzenie, albo niestosowny komentarz. Mam prawo wiedzieć, a sprzedawca ma obowiązek udzielić mi informacji. Najważniejsze kwestie to ilość mięsa i zawartość białka zwierzęcego. Aby szynka była szynką, białka musi być co najmniej 16 %,. Ale uwaga ! Producent może "zapomnieć", że tu chodzi o białko zwierzęce, a nie roślinne, którym ostrzyknął mięso. Dlatego ilość białka na etykiecie trzeba zestawić z ilością mięsa w produkcie. Jeśli mięsa mamy 40 % i dużą ilość białka, to znaczy, że ktoś tu robi sobie z nas żarty. Prawdziwa szynka będzie bowiem miała minimum 90% mięsa. Nie kupujcie "szynek" z napisem produkt wysokowydajny, oraz takich  z których wycieka woda. No i cena. Kilogram surowej szynki w sklepie to koszt około 15 zł. Jak to jest możliwe, że sklepowe szynki kosztują kilkanaście złotych ? Ostatnia kontrola Inspekcji Weterynaryjnej pokazała, że zaledwie 15 % wędlin zachowuje standardy obowiązujące przy produkcji. Producenci przesadzają z fosforanami, azotynami i azotanami, aby zapobiec rozwojowi pałeczek jadu kiełbasianego. To miło z ich strony, bo to w sumie w trosce o nasze zdrowie, ale gdyby darowali sobie ostrzykiwanie wędlin wodą i substancjami, które ją wiążą, nie byłoby aż takiego strachu. Patrzcie na to co kupujecie, czytajcie etykiety i nie dajcie się nabić w butelkę. Jeśli coś jest śmiesznie tanie, to nie spodziewajcie się fajerwerków. Jak kupić prawdziwą szynkę i czy musi być droga ? Aby wyprodukować szynkę metodą tradycyjną trzeba ją najpierw zapeklować, uwędzić i sparzyć. W tym celu przygotowuje się zalewę z soli i przypraw. Zagotowuje i schładza. Następnie zalewa się mięso na około tydzień. Po tym czasie szynki trafiają do wędzarni. Ostatni etap to sparzenie w wodzie o temperaturze 80 st. Jedna godzina na 1 kg mięsa. To nadaje delikatności i soczystości. Szynka wyprodukowana metodą tradycyjną swoje kosztuje i można by rzec, że za dużo, że kogo na to stać itd. Ale to dobrze że tyle kosztuje. Szynka to źródło białka, potasu, fosforu, żelaza, witaminy D, aminokwasów i witamin z grupy B. Ale prawdziwa szynka to szynka wieprzowa, a wieprzowiny nie powinniśmy jeść dużo. Nikt nie twierdzi, że szynkę mamy jeść codziennie. W dobrze zbilansowane diecie musi być jeszcze miejsce na żółty ser, twarożek, czy pasty z roślin strączkowych. Ja twierdzę, że jak już jeść szynkę, to dobrą. Wolę zjeść mniej, ale taką która pachnie, smakuje i wygląda. Taką którą jak włożę do lodówki i o niej zapomnę, to uschnie i wykorzystam ją do jajecznicy, a nie taką która po 3 dniach pokryje się obślizgłą mazią i zacznie śmierdzieć.
Jakiś czas temu napisała do mnie Magda, która tak jak ja pasjonuje się zdrowym, naturalnym odżywianiem. Zaczęłyśmy ze sobą korespondować i okazało się, że Magda wraz z synem produkuje wędliny metodą tradycyjną. Temat jest dla mnie niezwykle interesujący, bo odkąd zmieniłam odżywianie firm produkujących tradycyjnie szukam bardzo intensywnie. Skorzystałam z okazji i zweryfikowałam u eksperta wszystko co wiedziałam do tej pory i dowiedziałam się wielu nowych rzeczy zarówno o produkcji, jaki i szczegółów dotyczących wyboru mięsa. Wiedza Magdy jest naprawdę imponująca. Wędlinki, które otrzymałam od Magdy do degustacji, potwierdziły wszystko co o nich pisała i mówiła. Pachnące, dobrze doprawione ziołami, odpowiednio słone.  Szczególnie polecam kiełbasę kruchą ze wsi, kiełbasę wiejską góralską i Lisiecką – chudziutkie, pachnące ziołami i prawdziwym dymem. Jak człowiek, który nie jada kiełbas po otwarciu przesyłki, pierwsze co rzuca się na kiełbasę to mówi samo za siebie :) Szynka pieczona z liściem i szynka z komina po góralsku. Majstersztyk. Smaki dzieciństwa. Z produktami Magdy, możecie zapoznać się wchodząc na stronę Swojski Smak. Zakupić można  bezpośrednio we Wrocławiu. Sklep mieści się przy ul. Żelaznej 52. Polecam z całego serca. Naprawdę warto. Zawłaszcza przy okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych. Wędlinki są naprawdę przesmaczne i przy świątecznym stole, będą i smakowały i prezentowały się wybornie. Firma jest mała i na ten moment nie posiada sklepu internetowego. Jednakże, z ochotą wyślą zamówione przez Was produkty do każdego miejsca w Polsce. Jak zamówić: Zerknijcie na stronie co Was interesuje, zadzwońcie pod nr (71) 361 -95-38, zapytajcie o wybrane przez Was produkty. Zamówcie !
 



Copyright 2024 Qchenne-inspiracje.pl

All rights Reserved