
Ja chcę tego dymu i tych przekroczonych norm i chcę sama decydować co i gdzie kupię ! A o swoje zdrowie zadbam sama !
Od kiedy Polska została członkiem UE, polskie normy dotyczące produktów wędliniarskich przestały obowiązywać. Zgodnie z unijnymi przepisami z 1 kg mięsa można dziś wyprodukować 3 kg gotowego produktu. Do mięska dorzucamy stabilizatory, konserwanty, barwniki, bo różowe bardziej się klientowi podoba, białko sojowe, skrobię ziemniaczaną i wodę. I mamy wędlinkę zgodną z unijnymi normami.
Producent może dziś dodać do wędliny wszystko, byle tylko poprawnie wypunktował wszystkie te składniki na etykiecie.
A wszystko podyktowane troską o nasze zdrowie.
Widujecie etykiety w sklepach ?
W swoim życiu spotkałam tylko jeden sklep w którym na ścianie przyklejone były etykiety ze składem oferowanych wędlin. Jeden. Jakież było moje zdziwienie.
Zazwyczaj w sklepach jak pytam o skład wędliny, która na oko wygląda dobrze i mam zamiar ją nabyć, ale wcześniej chciałabym sprawdzić skład, to panie sprzedawczynie patrzą na mnie jak na dziwaka i z miną jakby zobaczyły kosmitę oznajmiają mi, że one te opakowania przecież wyrzucają, bo niby gdzie mają to trzymać.
Jakie są moje doświadczenia z wędliną produkowaną na masową skalę ?
A no takie, że jak kupię kilka plasterków szynki i po 4 dniach przypomnę sobie, że ich nie zjadłam to okazuje się że mają na sobie tłustą, obślizgłą warstwę, śmierdzą i do jedzenia już się nie nadają.
Dlatego cenię sobie wędliny produkowane metodą tradycyjną, z małych lokalnych masarni, wędzone naturalnym dymem, bo takie wędliny pamiętam z dzieciństwa i takie wędliny smakują mi najbardziej .
Co się stanie z szynką produkowaną metodą tradycyjną, która poleży samotnie w lodówce nawet kilkanaście dni ?
Będzie sucha. Nadal będzie pachniała i nadal będzie się nadawała do spożycia. Taka suchotnica doskonale się nada do jajecznicy.
Teraz Unia, która zezwala na szprycowanie mięsa chemią i produkcję produktów wysokowydajnych w trosce o nasze zdrowie doszła do wniosku, że wędliny tradycyjnie wędzone w dymie mają za dużo substancji smolistych.
Sprawa wyciekła do internetu, zrobiło się gorąco, Rząd poczuł oddech wściekłych konsumentów na plecach i nerwowo pochyla się nad sprawą, jednak jak twierdzi dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzej Gantner, kraje miały czas na ustosunkowanie się do nowych przepisów, jednak Polska tego nie zrobiła.
Jak zwykle budzimy się z ręką w nocniku.
Zmiany przepisów uderzą w małe lokalne firmy, bo choć produkcja regionalna i lokalna jest zwolniona z pewnych rygorów sanitarnych to ma to miejsce tylko wtedy, kiedy produkty te sprzedawane są na rynku lokalnym.
A ja chcę kupić kiełbasę z Podlasia w Warszawie u Pana Stasia co wtorek !!!
Jeśli przepisy wejdą w życie wytwarzanie wędlin tradycyjnymi metodami, czyli w komorach opalanych drewnem stanie się praktycznie niemożliwe.
Brak mi słów. Protestuję i z całą odpowiedzialnością informuję, że wolę te substancje smoliste niż tą całą chemią zgodną z unijnymi normami.
Wolę pachnącą dymem szynkę niż tę polakierowaną z wielkiej masarni.
Nie chcę tych norm. Chcę sama decydować o tym czy pasuje mi dym i substancje smoliste czy nie. Konsumenci to ocenią. Rynek sam zweryfikuje.
A ile substancji smolistych jest w papierosach ? Może UE zajmie się zakazem ich produkcji ?