Z puszki czy z kartonu? Jakie mleko kokosowe będzie najlepsze dla Ciebie? Co z gumą guar w składzie?
Kochani, nie ma dnia, aby ktoś nie zapytał mnie o to, jakie mleko kokosowe kupić. Które będzie najlepsze do tego, czy tamtego dania? „Gęste z puszki, czy rzadkie z kartonu”?
Zacznijmy od tego:
Czy mleko kokosowe można w ogóle nazwać mlekiem?
Jak najbardziej tak. I mimo iż, zgodnie z Rozporządzeniem Rady (WE) nr 1237/2007 z dnia 22 października 2007 roku nazwą „mleko” można określić produkt pochodzący wyłącznie od krowy, a śmietanką, jogurtem, masłem, serwatką, maślanką, serem czy kefirem wyłączenie produkt z mleka krowiego, to wyjątek stanowi właśnie mleko kokosowe, zaraz obok mleka migdałowego oraz masła orzechowego.
Białych płynów z innych roślin nie można określić mianem mleka, dlatego więc, jeśli na sklepowej półce znajdziecie np. napój ryżowy, nie obawiajcie się, że jest to coś innego niż poszukiwane przez Was mleko ryżowe. Mlekiem nazywamy je potocznie, ponieważ jest białe i zastępuje mleko krowie, jednak od 2007 roku zgodnie z w/w rozporządzeniem takiego produktu oficjalnie mlekiem nazwać nie możemy.
Może jednak zdarzyć się, że w sklepie spotkacie produkt z napisem np. mleko ryżowe, co będzie znaczyło, że produkt ten jest importowany z USA lub innego kraju, którego rozporządzenie UE nie obowiązuje.
Białych płynów z innych roślin nie można określić mianem mleka, dlatego więc, jeśli na sklepowej półce znajdziecie np. napój ryżowy, nie obawiajcie się, że jest to coś innego niż poszukiwane przez Was mleko ryżowe. Mlekiem nazywamy je potocznie, ponieważ jest białe i zastępuje mleko krowie, jednak od 2007 roku zgodnie z w/w rozporządzeniem takiego produktu oficjalnie mlekiem nazwać nie możemy.
Może jednak zdarzyć się, że w sklepie spotkacie produkt z napisem np. mleko ryżowe, co będzie znaczyło, że produkt ten jest importowany z USA lub innego kraju, którego rozporządzenie UE nie obowiązuje.
Z kartonu czy z puszki?
Nie ma to absolutnie żadnego znaczenia, ponieważ przy wyborze należy kierować się zawartością kokosa w produkcie. Minimalna ilość to 60%. Na filmikach Instastory które dla Was nakręcam wielokrotnie Wam takie mleka pokazywałam.
Jak czytam o rzadkich mlekach z kartonu, to od razu przed oczami stają mi mleka pewnej najbardziej dostępnej marki na literę A. Tę markę omijajcie szerokim łukiem. Mleko, które ma w składzie kilka procent kokosa i ogrom chemicznych dodatków nie jest produktem, przy którym warto się zatrzymać, a co dopiero zakupić.
Ja kupuję dwa rodzaje mleka kokosowego. Jedno ma w składzie 60% kokosa i wodę, inne 85% kokosa i wodę.
Nic więcej. Tylko te dwa składniki. To, jaką procentową ilość kokosa wybiorę, zależne jest od tego, jak intensywnego smaku kokosa oczekuję w konkretnym daniu.
Jak czytam o rzadkich mlekach z kartonu, to od razu przed oczami stają mi mleka pewnej najbardziej dostępnej marki na literę A. Tę markę omijajcie szerokim łukiem. Mleko, które ma w składzie kilka procent kokosa i ogrom chemicznych dodatków nie jest produktem, przy którym warto się zatrzymać, a co dopiero zakupić.
Ja kupuję dwa rodzaje mleka kokosowego. Jedno ma w składzie 60% kokosa i wodę, inne 85% kokosa i wodę.
Nic więcej. Tylko te dwa składniki. To, jaką procentową ilość kokosa wybiorę, zależne jest od tego, jak intensywnego smaku kokosa oczekuję w konkretnym daniu.
Czy strach przed gumą guar jest uzasadniony?
No właśnie. Są na rynku mleka, które mają w składzie oprócz kokosa rownież wodę i gumę guar. Bardzo często pytacie mnie czy takie mleko można spożywać bez obaw? Zaskoczę Was teraz, ale guma guar to substancja w 100% naturalna. Pozyskiwana jest z bielma, czyli wewnętrznej części nasion rośliny o intrygującej nazwie Cyamopsis tetragonoloba. Ta potocznie nazywana guarem roślina, rośnie głównie w Indiach i wyglądem przypomina nasze polskie strąki zielonego groszku.
Sama guma guar to złożony wielocukier (polisacharyd) będący rozpuszczalną w wodzie frakcją błonnika. Ma postać białego proszku nie mającego ani zapachu, ani smaku, ani koloru. Nie ma też kalorii. Doskonale rozpuszcza się zarówno w zimnej, jak i ciepłej wodzie tworząc lepki, gęsty roztwór. Te właściwości sprawiają, że jest doskonałą substancją żelującą, stabilizującą, zagęszczającą i wiążącą wodę stosowaną zarówno w przemyśle spożywczym, kosmetycznym jak i farmaceutycznym. Doskonałą jej zaletą jest to, że nie barwi produktu. Nie nadaje mu też smaku i zapachu.
W przemyśle spożywczym dodawana jest wszędzie tam, gdzie ma coś zagęścić, zapobiec rozwarstwieniu (jogurty smakowe, majonezy), nadać zwartą konsystencję (produkty z mięsa) oraz zastąpić właściwości tłuszczu (produkty light). Jest składnikiem pierwszej potrzeby w gotowych produktach bezglutenowych, gdzie zastępuje naturalną właściwość glutenu czyli żelowanie, zagęszczanie i zwiększanie objętości.
W przemyśle farmaceutycznym ma za zadanie spowolnić uwalnianie substancji czynnej leku do krwiobiegu.
W kosmetyce zapewnia jednolitą, zwartą konsystencję wszelkim smarowidłom (kremom, maściom, szamponom). Zazwyczaj stosuje się 1 g gumy na 100 g docelowego produktu.
Na opakowaniach gotowych produktów, gumę guar znajdziecie pod symbolem E412. Bardzo wiele osób boi się symboli E, myśląc że każde E oznacza chemiczny, sztuczny dodatek. Nic bardziej mylnego. „E” oznacza, że produkt został dopuszczony do stosowania w Unii Europejskiej, a wszystkie E od 400 do 499 oznaczają substancje naturalne.
Co istotne, gumę guar możecie kupić saute, w formie proszku. Ponieważ jest nierozpuszczalną frakcją błonnika i w większej ilości daje efekt przeczyszczający, są osoby, które stosują ją celem szybszej redukcji masy ciała.
Nie popieram tych praktyk i zdecydowanie je odradzam. Stosowana w nadmiarze może powodować wzdęcia, zaostrzać objawy alergii oraz powodować problemy skórne.
Rozporządzenie Komisji (UE) nr 1129/2011 z dnia 11 listopada 2011 r. zmieniające załącznik II do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1333/2008 poprzez ustanowienie unijnego wykazu dodatków do żywności określa jaka maksymalna ilość gumy guar jest dopuszczalna do osiągnięcia zamierzonego efektu w danym rodzaju produktu. Nie określono jednak jaka ilość jest szkodliwa więc odradzam używanie gumy jako sypany dodatek.
Osobiście, mimo iż guma guar nie jest szkodliwa, unikam mleka kokosowego z jej dodatkiem, ponieważ konsystencją przypomina rzadki kisiel, a mi taka konsystencja przeszkadza.
Sama guma guar to złożony wielocukier (polisacharyd) będący rozpuszczalną w wodzie frakcją błonnika. Ma postać białego proszku nie mającego ani zapachu, ani smaku, ani koloru. Nie ma też kalorii. Doskonale rozpuszcza się zarówno w zimnej, jak i ciepłej wodzie tworząc lepki, gęsty roztwór. Te właściwości sprawiają, że jest doskonałą substancją żelującą, stabilizującą, zagęszczającą i wiążącą wodę stosowaną zarówno w przemyśle spożywczym, kosmetycznym jak i farmaceutycznym. Doskonałą jej zaletą jest to, że nie barwi produktu. Nie nadaje mu też smaku i zapachu.
W przemyśle spożywczym dodawana jest wszędzie tam, gdzie ma coś zagęścić, zapobiec rozwarstwieniu (jogurty smakowe, majonezy), nadać zwartą konsystencję (produkty z mięsa) oraz zastąpić właściwości tłuszczu (produkty light). Jest składnikiem pierwszej potrzeby w gotowych produktach bezglutenowych, gdzie zastępuje naturalną właściwość glutenu czyli żelowanie, zagęszczanie i zwiększanie objętości.
W przemyśle farmaceutycznym ma za zadanie spowolnić uwalnianie substancji czynnej leku do krwiobiegu.
W kosmetyce zapewnia jednolitą, zwartą konsystencję wszelkim smarowidłom (kremom, maściom, szamponom). Zazwyczaj stosuje się 1 g gumy na 100 g docelowego produktu.
Na opakowaniach gotowych produktów, gumę guar znajdziecie pod symbolem E412. Bardzo wiele osób boi się symboli E, myśląc że każde E oznacza chemiczny, sztuczny dodatek. Nic bardziej mylnego. „E” oznacza, że produkt został dopuszczony do stosowania w Unii Europejskiej, a wszystkie E od 400 do 499 oznaczają substancje naturalne.
Co istotne, gumę guar możecie kupić saute, w formie proszku. Ponieważ jest nierozpuszczalną frakcją błonnika i w większej ilości daje efekt przeczyszczający, są osoby, które stosują ją celem szybszej redukcji masy ciała.
Nie popieram tych praktyk i zdecydowanie je odradzam. Stosowana w nadmiarze może powodować wzdęcia, zaostrzać objawy alergii oraz powodować problemy skórne.
Rozporządzenie Komisji (UE) nr 1129/2011 z dnia 11 listopada 2011 r. zmieniające załącznik II do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1333/2008 poprzez ustanowienie unijnego wykazu dodatków do żywności określa jaka maksymalna ilość gumy guar jest dopuszczalna do osiągnięcia zamierzonego efektu w danym rodzaju produktu. Nie określono jednak jaka ilość jest szkodliwa więc odradzam używanie gumy jako sypany dodatek.
Osobiście, mimo iż guma guar nie jest szkodliwa, unikam mleka kokosowego z jej dodatkiem, ponieważ konsystencją przypomina rzadki kisiel, a mi taka konsystencja przeszkadza.
Czy mleko z puszki jest bezpieczne i co z BPA?
Bardzo wiele osób pyta mnie także, czy żywność z puszki jest bezpieczna dla zdrowia. Absolutnie najlepsza dla zdrowia i to nie ulega żadnej wątpliwości, jest żywność świeża, dostarczona „z ręki do ręki”. Bez jakiegokolwiek opakowania, zakupiona u sprawdzonego dostawcy, np. na bazarku. Niestety jako konsumenci na opakowania, chcąc nie chcąc, jesteśmy narażeni, choć te będące puszką budzą chyba najwięcej kontrowersji.
Głównym składnikiem puszek jest aluminium czyli czysty technicznie glin. Powiedzmy sobie otwarcie, pewne ilości aluminium przenikają do jedzenia (w większej ilości, jeśli jest to produkt kwaśny, lub puszka jest w jakiś sposób uszkodzona), jednak nie jest to jedyne źródło naszej codziennej ekspozycji na ten pierwiastek? Glin znajdziemy w kosmetykach (chociażby antyperspirantach) czy niektórych lekach i tych ilości obawiałabym się najbardziej.
Aby aluminium przyjęte z żywności mogło nam zaszkodzić, musielibyśmy żywić się żywnością z puszek każdego dnia. Okazjonalne spożycie produktu z puszki nie przyniesie nam szkody, tym bardziej, że osoby zdrowe, nie mające problemów z układem wydalniczym, bez problemu usuną go z moczem.
Bardziej niż glinu obawiałaby się bisfenolu A (BPA). W wewnętrznej powłoce puszki (jeśli takowa jest) ma on zapobiec uwalnianiu glinu do produktu, ale znajdziemy go niestety w bardzo wielu innych, powszechnie stosowanych opakowaniach z tworzyw sztucznych, m.in.:
Głównym składnikiem puszek jest aluminium czyli czysty technicznie glin. Powiedzmy sobie otwarcie, pewne ilości aluminium przenikają do jedzenia (w większej ilości, jeśli jest to produkt kwaśny, lub puszka jest w jakiś sposób uszkodzona), jednak nie jest to jedyne źródło naszej codziennej ekspozycji na ten pierwiastek? Glin znajdziemy w kosmetykach (chociażby antyperspirantach) czy niektórych lekach i tych ilości obawiałabym się najbardziej.
Aby aluminium przyjęte z żywności mogło nam zaszkodzić, musielibyśmy żywić się żywnością z puszek każdego dnia. Okazjonalne spożycie produktu z puszki nie przyniesie nam szkody, tym bardziej, że osoby zdrowe, nie mające problemów z układem wydalniczym, bez problemu usuną go z moczem.
Bardziej niż glinu obawiałaby się bisfenolu A (BPA). W wewnętrznej powłoce puszki (jeśli takowa jest) ma on zapobiec uwalnianiu glinu do produktu, ale znajdziemy go niestety w bardzo wielu innych, powszechnie stosowanych opakowaniach z tworzyw sztucznych, m.in.:
- na plastikowych opakowaniach jogurtów, śmietany czy serków,
- w woreczkach, w które pakowana jest kasza czy ryż, a ponieważ BPA przenika do żywności szybciej jeśli produkt jest podgrzewamy wyobraźcie sobie jak przenika jeśli kupujecie kaszę w woreczku i z tym plastikiem gotujecie w wodzie. Oprócz straty rozpuszczalnych w wodzie witamin z grupy B w zamian otrzymujecie zupełnie gratis solidną porcję BPA.
- w foliowych workach, w które wędliny pakowane są w marketach (mnóstwo osób w domu pakuje produkty z tymi workami do lodówki),
Jeśli chodzi o żywność, długo by wymieniać.
Oprócz tego w szczoteczkach do zębów z których BPA przenika do wnętrza organizmu poprzez kontakt ze skórą, czy dentystycznych wypełnieniach, a także plastikowych opakowaniach wielu kosmetyków.
Byłam wczoraj w drogerii. Ogrom dostępnych tam kosmetyków pakowane jest w opakowania z BPA i tak jak ostatnio przez media przetoczyła się wojna o kosmetyki testowane na zwierzętach podczas gdy w jednej z najpopularniejszych drogerii prawie wszystkie dostępne kosmetyki zostały na zwierzętach przetestowane, tak powinna się przetoczyć kolejna. O opakowania. Temat jest poważny. Jeden i drugi.
BPA przedostaje się do organizmu przez skórę, płuca i układ pokarmowy. Genialnie rozpuszcza się w tłuszczu i cukrach. Bardzo negatywnie wpływa na pracę układu hormonalnego i nerwowego. Wpływa na płodność, libido i erekcję u panów. Zaburza też pracę tarczycy.
W Kanadzie, Korei, Japonii oraz części USA wprowadzono zakaz stosowania BPA w produkcji opakowań. W UE nie można go stosować do produkcji butelek i opakowań dla niemowląt i dzieci. I na tym koniec. Nie wprowadzono powszechnego zakazu stosowania, a bezpieczna dzienna dawka BPA wynosząca 0,05 mg/kg masy ciała jest dla mnie nieporozumieniem bo niby jak ja jako konsument mam sobie to wyliczać? Jak ja mam to zmierzyć?
Nie trzeba być lekarzem czy dietetykiem, aby zauważyć, że problemy z układem hormonalnym ma coraz więcej ludzi. Z problemami z płodnością boryka się co piąta para. Niemniej jednak rezygnujemy z papieru czy szkła, a żywność z radością pakujemy w plastik. Jak o tym myślę, para idzie mi z uszu, ale cóż my małe żuczki możemy zrobić. Kluczem jest więc wyważenie. Znalezienie złotego środka i wybór mniejszego zła. Poszukiwane produktów i uczciwych producentów, którzy zadają sobie trud aby mimo wyższej ceny wypuścić na rynek produkt opakowany w tworzywo wolne od BPA i liczyć na to że znajdą się ludzie (konsumenci) którzy to docenią.
Byłam wczoraj w drogerii. Ogrom dostępnych tam kosmetyków pakowane jest w opakowania z BPA i tak jak ostatnio przez media przetoczyła się wojna o kosmetyki testowane na zwierzętach podczas gdy w jednej z najpopularniejszych drogerii prawie wszystkie dostępne kosmetyki zostały na zwierzętach przetestowane, tak powinna się przetoczyć kolejna. O opakowania. Temat jest poważny. Jeden i drugi.
BPA przedostaje się do organizmu przez skórę, płuca i układ pokarmowy. Genialnie rozpuszcza się w tłuszczu i cukrach. Bardzo negatywnie wpływa na pracę układu hormonalnego i nerwowego. Wpływa na płodność, libido i erekcję u panów. Zaburza też pracę tarczycy.
W Kanadzie, Korei, Japonii oraz części USA wprowadzono zakaz stosowania BPA w produkcji opakowań. W UE nie można go stosować do produkcji butelek i opakowań dla niemowląt i dzieci. I na tym koniec. Nie wprowadzono powszechnego zakazu stosowania, a bezpieczna dzienna dawka BPA wynosząca 0,05 mg/kg masy ciała jest dla mnie nieporozumieniem bo niby jak ja jako konsument mam sobie to wyliczać? Jak ja mam to zmierzyć?
Nie trzeba być lekarzem czy dietetykiem, aby zauważyć, że problemy z układem hormonalnym ma coraz więcej ludzi. Z problemami z płodnością boryka się co piąta para. Niemniej jednak rezygnujemy z papieru czy szkła, a żywność z radością pakujemy w plastik. Jak o tym myślę, para idzie mi z uszu, ale cóż my małe żuczki możemy zrobić. Kluczem jest więc wyważenie. Znalezienie złotego środka i wybór mniejszego zła. Poszukiwane produktów i uczciwych producentów, którzy zadają sobie trud aby mimo wyższej ceny wypuścić na rynek produkt opakowany w tworzywo wolne od BPA i liczyć na to że znajdą się ludzie (konsumenci) którzy to docenią.