Moja dieta i styl życia – najczęściej zadawane pytania
Kochani, odkąd zaczęłam pokazywać moje posiłki w filmikach na Instastory, zalałyście mnie pytaniami ile kalorii aktualnie spożywam i jak rozkładają się moje posiłki. Praktycznie nie ma dnia abym nie została zapytana o to czy nadal spożywam 1500 kcal i jak to się stało że po utracie 21 kilogramów nie mam efektu jojo.
Czy każdego dnia liczę kalorie?
Czy planuję posiłki z wyprzedzeniem?
Czy moja dieta jest ścisła?
Czy pozwalam sobie na odstępstwa?
Dziś odpowiem na powyższe pytania aby rozwiać wszystkie wątpliwości, ale ten wpis będzie też wstępem do wpisu w którym powiem o motywacji, nawykach żywieniowych oraz o trudnej pracy nad ich zmianą. Zdradzę jak przemeblować głowę.
Bardzo wiele osób pisze „Małgosia czytam maile od twoich pacjentów i też bym tak chciała, chciałabym ale nie umiem, nie daję rady”. Wpis o którym mówię postaram się skończyć dla Was na najbliższy poniedziałek.
Opowiem co powinno się zadziać, aby był efekt. Na co trzeba być przygotowanym po drodze i jak za każdym razem wstać, otrzepać kurz i iść dalej. Co jest naturalnym następstwem, a co powinno zapalić czerwoną lampkę i dać do myślenia.
Taki rozkład jazdy ;)
Zacznę od tego iż moje odchudzanie zakończyłam lata temu. Od tamtego czasu utrzymuję stałą wagę, nie odchudzam się i nie planuję przytyć. Nie jadam już 1500 kcal. Był czas kiedy dobrze się czułam przy kaloryczności 1800 kcal. Potem jadłam ok. 2000 kcal. Teraz jest różnie. Jadam między 1800 a 2000 kcal. Zależy od dnia.
Aktualnie, zimą mam jeden dwugodzinny trening w tenisa w tygodniu i godzinny trening na siłowni. Od kwietnia wracam do dwóch treningów w tenisa w tygodniu po 90 minut. Gdyby nie ogromna trudność w rezerwacji krytych kortów w pasujących nam godzinach, trening dwa razy w tygodniu kontynuowałabym całą zimę. Niestety muszę się dostosować do realiów.
Jeśli chodzi o rodzaj treningu bo o to też jestem pytana, długo szukałam czegoś co pokocham. Jak dzieci były małe były tzw. dywanówki, potem intensywnie basen, nornic walking, bieganie, zumba, liznęłam nawet jogi. Aktywność musi sprawiać przyjemność, nakręcać, dawać energetycznego kopa. Inaczej będzie męką i długo nie wytrzymacie. W moim przypadku taką aktywnością okazał się tenis. Na korcie mogę zamiatać nosem, mogę nie mieć już siły, mogę przegrywać ale gram dalej bo sprawia mi to taką frajdę, że trudno opisać to słowami. Ten sport ogromnie mnie motywuje. Kto kocha tenis lub którąkolwiek aktywność bardzo mocno ten rozumie o czym mówię ;)
Wiadomo że moja dieta wygląda inaczej w dni kiedy ćwiczę i w dni kiedy nie ćwiczę.
Aby była jasność, to co sprawdza się u mnie, nie musi sprawdzać się u Ciebie. Każdy z nas jest inny.
Dlaczego na śniadanie jem 500-600 kcal i kolejny posiłek dopiero o 13-tej?
Bardzo wiele osób było tym zaskoczonych. Jak to, aż 500-600 kcal? I kolejny posiłek dopiero o 13-tej?
Jak wytrzymujesz 5 godzin bez jedzenia? Fala pytań o ten aspekt była ogromna.
Taki system zaczął mi się sprawdzać od miesiąca. Przed ósmą zjadam solidne śniadanie, do dziewiątej zajmuję się blogiem, o dziewiątej siadam do pracy z umówionymi na dany dzień pacjentami. Jak skupię się na pracy ciężko mi się oderwać. Bardzo też tego nie lubię więc zamiast śniadania w okolicach 400 kcal + przekąska przed południem, lepiej sprawdza mi się śniadanie petarda i obiad około 13-tej bo o tej godzinie robię sobie dłuższą przerwę w pracy.
Nie gotuję na świeżo, posiłki przygotowuję dzień wcześniej. Praca to praca i już Wam o tym pisałam. Moje godziny pracy to zasadniczo od 8 do 16-tej (dłużej jeśli jest taka potrzeba ale staram się zamknąć w tym przedziale czasowym dla zdrowia własnego i mojej rodziny - w pewnym momencie zrozumiałam że jeśli ja nie zadbam o swój balans, i Wam nie pomogę) i w tych godzinach zajmuję się tylko pracą. Nie ma miejsca na gotowanie, pranie czy cokolwiek. Wiem że wiele osób jest tym zdziwionych. Jak to. Pracujesz z domu, pewnie wstajesz o której chcesz i masz czas na przeglądanie internetu i patrzenie za okno. Zapewniam Was, nie mam ;) Mój grafik dzienny jest zaplanowany od A do Z. Godzina po godzinie.
Ile posiłków dziennie jadam?
Aktualnie 4 lub 5.
Zasadniczo śniadanie, obiad, przekąskę i kolację. Czasem dodatkowo świeżo wyciskany sok który robi mi mój mąż. Piję go różnie (mąż nie zawsze ma czas zrobić) i nie codziennie.
Czy planuję posiłki z wyprzedzeniem?
Tak. W każdy czwartek planuję posiłki od piątku do czwartku następnego tygodnia. Planując posiłki od razu spisuję listę zakupów biorąc pod uwagę to co mam w szafkach i to co już mi się skończyło.
Tym sposobem nie wyrzucam jedzenia bo nic się nie marnuje.
Czy każdego dnia liczę kalorie?
Plus minus. Nie liczę co do jednej kalorii ale z uwagi na stan zdrowia muszę pilnować proporcji co wymusza liczenie kalorii.
Czy moja dieta jest ścisła i czy pozwalam sobie na odstępstwa?
Choruję na niedoczynność tarczycy wynikającą z małej objętości gruczołu. Kluczowe w mojej diecie są:
- witaminy z grupy B,
- żelazo,
- witamina C,
- antyoksydanty !!!
- błonnik,
- cynk,
- selen,
- jod,
- magnez,
- potas,
- NNKT zwłaszcza kwas ALA,
- ilość białka (proporcja zwierzęcego do roślinnego) , tłuszczu i węgli,
To tak w telegraficznym skrócie. Aby zbilansować powyższe, muszę zaplanować posiłki a co za tym idzie z grubsza przeliczyć kaloryczność. Oczywiście jak sypnie mi się tego czy tamtego ciut więcej to nie robię z tego afery. Bez przesady.
Moim problemem jest zatrzymująca się woda (typowe dla niedoczynności tarczycy). Woda zatrzymuje mi się od słodkiego, słonego i pszennego glutenu. Jeśli mam odstępstwo bo idę w gości i zjem ciasto to wiem że następnego dnia będę ważyła kilogram czy półtora więcej. Brzuch będzie jak balon i będę się czuła jak Fiona. To samo jak zjem popcorn w kinie, bagietkę u koleżanki czy obiad u mamy (mama soli nie żałuje). Będąc we Włoszech na nartach ratowała mnie gigantyczna aktywność fizyczna więc mimo makaronów, pizzy i pana cotty nie puchłam.
Czy pozwalam sobie na odstępstwa? Generalnie od czasu do czasu TAK. Pozwalam sobie na odstępstwa ale liczę się z konsekwencjami i pozwalając sobie na to czy tamto akceptuję to że przez kolejne dwa dni będę dochodziła do normy.
Wprowadzę czystka, pokrzywę, ograniczę sól, będę sporo ćwiczyć i dojdę do ładu.
Ostatnio śmiałyśmy się z koleżanką (Ona też z chorą tarczycą) wspominając czasy kiedy jako nastolatki mogłyśmy zjeść wszystko w każdej ilości. Kawał tortu, zaraz za tym 4 kiszone ogórki i jeszcze coś tam. Brzuch płaski i banan na twarzy. Ech ……życie.
Czy rozpaczam z tego powodu? Nie. Mam świadomość swojej choroby i wiem co muszę a czego nie mogę. Co muszę jeść, a co mogę jako odstępstwo.
Wiem że wiele osób ma z tym problem. Poczucie winy, a dlaczego ja, a czemu nie mogę, a chciałabym, a mam już tego dosyć! NIE! Jestem chora i akceptuję to. Kijem Wisły nie zawrócę.
Słodkie mogę zjeść bez obaw jak idę na trening. W 2 godziny na korcie spalam ok. 800 kcal. Jest więc z czego poszaleć, no i woda się wówczas nie zatrzyma ;)