Dieta na wyjeździe bez wyrzutów sumienia
Wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Bez wątpienia cieszy to każdego ponieważ jest to czas który dla równowagi wręcz trzeba przeznaczyć na odpoczynek. Jest jednak grupa osób które wakacyjny wyjazd mniej lub bardziej stresuje. To osoby na dietach redukcyjnych i/lub zdrowotnych.
Jak jeść na wyjeździe jeśli zaczęłaś dietę redukcyjną, masz już pierwsze rezultaty, jesteś z siebie dumna, zmotywowana, masz ustalony plan dnia, harmonogram ćwiczeń, gotowania etc. aż tu nagle ………. wyjazd?
Jeśli na diecie jesteś dłużej niż dwa tygodnie wiesz już na czym polega Twój nowy sposób odżywiania. Wiesz jakie powinien zawierać składniki, jak je łączyć, w jakiej ilości, jak powinny być przygotowane (sposób obróbki) itd.
Jeśli wybierasz się do miejsca w którym możesz samodzielnie przygotować posiłki, sprawa jest prosta. Pozostaje Ci jedynie zmierzenie się z wakacyjnymi pokusami, ale o tym za chwilę.
Jeśli jedziesz do hotelu czy pensjonatu z wyżywieniem w postaci tzw. szwedzkiego stołu, dopierasz posiłki według klucza jaki znasz z diety dlatego ja swoim podopiecznym zawsze w opisie do diety tłumaczę jak ważne jest tzw. „skanowanie talerza”, ciągła obserwacja i analiza po to, aby nauczyć się co, kiedy i w jakiej ilości jeść. Dieta to lekcja.
Problem pojawia się jeśli wybrałaś miejsce gdzie nie ma dostępu do kuchni ani szwedzkiego stołu, a serwowane są jednakowe zestawy dla wszystkich. Tu nic nie poradzimy. Dietę niestety trzeba będzie przerwać.
"Jem według zasad diety ale czuję się wykluczona bo znajomi popijają piwko, jedzą frytki, chipsy, lody i patrzą na mnie jak na dziwaka bo przecież są wakacje!"
Tu dochodzimy to priorytetów i motywacji. Nie jest to łatwa sytuacja ale pewnych kwestii nikt za Ciebie nie załatwi. Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka.
Argument „przecież są wakacje” dla mnie osobiście nie jest żadnym argumentem.
Czy będąc na urlopie masz napychać się starym tłuszczem, cukrem, syropem glukozowo- fruktozowym i olejem palmowym?
To pewnego rodzaju obowiązek?
Wówczas wypoczniesz? Nabierzesz sił po ciężkim roku pracy?
Wrócisz do domu pełna energii i zmotywowana do działania w kolejne miesiące?
No nie wydaje mi się.
Raczej wrócisz z wypryskami na twarzy, szarą cerą, zaparciami i uczuciem "kamieni" w jelitach.
W sercu odpowiedz sobie więc na pytanie "czy naprawdę muszę dostosowywać się do innych"?
Nie każę Ci się izolować ponieważ nie o to w tym chodzi, ale miej odwagę walczyć o swoje przekonania, o swoje cele, o swoje marzenia. Robisz to dla siebie.
Tyle się teraz mówi o tolerancji, wolności …… Żyjmy więc w wolności. Także wolności wyboru tego co na talerzu.
Czy jeśli na wakacje jedzie ze mną wegetarianka to mam ją namawiać aby zjadła ze mną schabowego? A może chcąc dopasować się do grupy to ona powinna porzucić swoje przekonania na czas wakacji i zjeść z nami nuggetsy. To przecież absurd. Żyjmy i dajmy żyć innym. Bez oceniania i zbędnych komentarzy.
Ważne aby argumentować to grupie ze spokojem i pewnością siebie.
Musisz też wiedzieć, mieć świadomość tego co robisz i co chcesz osiągnąć. Bo jeśli chcesz zrzucić parę kilogramów, mieć ładną cerę, nie mieć problemów jelitowych czy odzyskać zdrowie o które za pomocą diety walczysz, a pożądliwie patrzysz na to czego jeść nie powinnaś to jeszcze długa droga przed Tobą. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Trzeba przemeblować głowę.
Gdzie jestem? Na jakim etapie?
Co chcę osiągnąć?
Jak widzę drogę dojścia do tego?
Jakie przeszkody mogą się pojawić i jak zamierzam je pokonać?
Ile jestem w stanie z siebie dać?
Weź kartkę i długopis i odpowiedz na te pytania szczerze.
Wegetarianie, weganie, bezglutenowcy, bazjajeczni i inne freeki
Jeśli jesz inaczej niż inni pamiętaj że masz do tego prawo o ile świadomie sobie nie szkodzisz. Każda dieta, zwłaszcza ta wykluczająca jakąś grupę czy grupy produktów musi być prowadzona mądrze. Inaczej doprowadzi do niedoborów w krótszym lub dłuższym czasie.
Na wyjeździe będzie Ci trudniej bo w pewnym momencie możesz mieć już dość dopytywania w restauracjach czy to danie jest bez glutenu, bez nabiału, bez jaj czy bez czegoś tam.
Warto więc wybierając destynację brać to pod uwagę. Stołowanie się w przypadkowych knajpach nad Polskim morzem raczej odpada, ale coraz więcej pensjonatów czy hoteli uwzględnia indywidualne preferencje żywieniowe gości.
Na leżąco czy aktywnie
Ważne jest też to jak wypoczywasz. Opiszę Ci to na swoim przykładzie ponieważ zarówno po powrocie z nart jak i teraz po niedawnym powrocie z Rzymu zostałam zasypana pytaniami co jadłam.
Jak już Wam pisałam, będąc na nartach spalałam dziennie prawie 3000 kcal (więcej przeczytasz Tu). Potrzebowałam więc energii i tej energii sobie nie żałowałam. To samo było w Rzymie kiedy to dziennie robiliśmy ok. 15-17 kilometrów pieszo (więcej przeczytasz Tu)
Podczas aktywnego wypoczynku można pozwolić sobie na więcej, ale jeśli jedziesz do hotelu all inclusive, planujesz opalić się na skwarkę na leżaku i cała Twoja aktywność to spacer po okolicy i po hotelu to folgując sobie możesz wrócić cięższa ;) Kaloryczność wakacyjnej diety trzeba dopasować do wydatku energetycznego i uczciwie szacować przyjemności.
Śmietankowy lód oblany czekoladą (ok. 80 g) to ok. 250 kcal
Małe lody kręcone w wafelku to ok. 140 kcal
Jedna gałka lodów Grycan plus wafelek to ok. 130 kcal
100 gramów smażonych na tłuszczu frytek to ok. 350 kcal
330 ml piwka to ok. 160 kcal
100 gramów chipsów to ok 500 kcal - nie wiedzieć kiedy i paczka pusta.
Latte z syropem z popularnych sieciówek może mieć nawet 250 kcal
Latte o poranku, dwie gałki lodów w południe, piwko z frytkami na wieczór i mamy dodatkowe prawie 1000 kcal.
Niby niewiele, nie czuć tego bo smakołyki rozciągnięte w czasie, a kalorie lecą.
Kochani wypoczywajmy tak jak lubimy, ale szacujmy kaloryczność żywieniowych przyjemności i dopasowujmy ją do aktywności fizycznej.
Masa ciała po powrocie do domu nie będzie wówczas zaskoczeniem ;)