Hipokrates mawiał „Niech żywność będzie waszym lekarstwem, a lekarstwo waszą żywnością”.
Oczywiście w dzisiejszych czasach to duże uproszczenie ponieważ są choroby wymagające bezwzględnego stosowania leków, ale prawda jest taka, i to nie ulega żadnej wątpliwości, że głównym źródłem wielu chorób z którymi zmaga się dziś ludzkość, jest żywienie.
Weźmy chociażby zwykłe ziarno zboża, podstawę codziennego żywienia człowieka praktycznie na całym świecie. Zbudowane jest z bogatego w wielonienasycone kwasy tłuszczowe, witaminy i sole mineralne zarodka, pełnej błonnika, wapnia, żelaza i witaminy K łuski, oraz bielma składającego się z białka (gluteiny i gliadyny) i skrobi.
Natura stworzyła ziarno w takiej, a nie innej postaci, aby właśnie w takiej formie, stanowiło idealny pokarm dla człowieka. Idealny z punktu widzenia wartości odżywczych, ale i drogi jaką musi pokonać przez przewód pokarmowy z punktu A do punktu Z, biorąc pod uwagę zadanie jakie ma po drodze do spełnienia. Człowiek wie jednak lepiej. Bogate w wartości odżywcze ziarno i łuskę oddzielił od będącego wyłącznie źródłem kalorii bielma, używając go do produkcji bułek, chlebów i wszelkiej maści białych, oczyszczonych wypieków. Zarodek i łuska często bywa częścią paszy dla zwierząt, głownie świń. Gdzie tu logika?
Warto więc wiedzieć jakie składniki odżywcze należy włączyć do diety, a jakich się wystrzegać, aby wspomagać zdrowie i dobrą formę. Jednym z takich składników, który chcę Wam dziś polecić jest inulina.
Czym jest inulina i jak działa
Inulina została odkryta w 1804 roku przez Valentine Rose. To wielocukier, polisacharyd należący do fruktooligosacharydów zbudowany z jednej cząsteczki glukozy i łańcucha cząsteczek fruktozy. Właściwości inuliny związane są z obecnością wiązań β-glikozydowych między cząsteczkami. To one sprawiają że odporna na enzymy trawienne inulina w jelicie cienkim nie jest trawiona do glukozy.
Inulina to rodzaj błonnika rozpuszczalnego w wodzie mająca tę zaletę, że chłonie wodę, ale się w niej nie rozpuszcza. Identycznie jak włókna błonnika krążąc po przewodzie pokarmowym działa jak miotełka. Pęcznieje, zbierając po drodze niestrawione resztki pokarmu, toksyny, metale ciężkie itp. czyli wszystko to, czego powinniśmy się pozbyć. Następnie trafia do jelita grubego gdzie pod wypływem bakterii jelitowych ulega procesowi fermentacji stymulując tym samym rozwój bakterii rodzaju Lactobaccillus i Biidobacterium.
Te właściwości sprawiają że inulinę można nazwać prebiotykiem, czyli substancją stymulującą do produkcji pożytecznych kultur bakterii.
Jak wiecie bo mówiłam już o tym nie raz, 80% komórek odpornościowych znajduje się w jelitach. Warto więc wspierać naszą naturalną odporność dbając o właściwy poziom tzw. dobrych bakterii.
Z uwagi na właściwości o których pisałam powyżej inulina:
- obniża ph treści jelitowej przyczyniając się do hamowania procesów gnilnych w jelitach,
- posiadając właściwości błonnika rozpuszczalnego w wodzie spowalnia rozkład węglowodanów,
- obniża poziom cukru we krwi tym samym obniżając poziom insuliny,
- obniża wchłaniania kwasów żółciowych,
- wiążąc kwasy tłuszczowe w jelicie obniża poziom cholesterolu i triglicerydów,
- obniża ciśnienie krwi,
- przyspiesza przesuwanie się treści pokarmowych przez jelita,
- zwiększa perystaltykę jelit,
- zapobiega zaparciom,
- hamuje rozwój bakterii gnilnych i patogennych,
- zwiększa produkcję witamin produkowanych przez bakterie jelitowe w jelicie grubym (K, B12, biotyna, kwas pantotenowy, kwas foliowy i kwas nikotynowy),
- działa moczopędnie,
- zwiększa stosunek długości kosmków jelitowych do głębokości krypt nabłonka jelita czczego (ważne dla osób z nietolerancjami pokarmowymi),
- zwiększa absorpcję wapnia z pożywienia (kluczowe dla osób na diecie bezmlecznej)
Źródła inuliny, zastosowanie, dozwolona ilość do bezpiecznego spożycia
Inulinę znajdziemy w wielu produktach spożywczych min.
- cykorii,
- topinamburze (słonecznik bulwiasty),
- karczochu, mniszku lekarskim,
- porze,
- czosnku,
- cebuli,
- bananach,
- pszenicy
- agawie.
Najwięcej zawiera jej cykoria (polecana w diecie dla cukrzyków) i topinambur i to właśnie z tych roślin, poprzez ekstraktacje, uzyskuje się inulinę do stosowania w przemyśle spożywczym. Ma ona wówczas wygląd białego proszku i poprzez swoje właściwości tj. zdolność do zagęszczania i stabilizowania produktu, w wielu produktach dietetycznych zastępuje tłuszcz. Wymieszana w wodzie wygląda jak gęsty klej co nadaje potrawom kremową konsystencję obniżając tym samym kaloryczność. Będziecie zdziwieni, ale nie jest słodka. Jest dziesięć razy mniej słodka niż cukier, więc jako zastępnik cukru nie sprawdzi się zupełnie. W ilości większej niż 20 gramów wywoła sensacje jelitowe, z biegunką włącznie. Jeśli więc czytając ten wpis mieliście w planach sypnięcie sobie na bogato inuliny do potraw celem zwiększenia jej działania, to muszę Was zmartwić. To się nie uda. 😉
Jak ją stosować w kuchni i czy warto zakupić proszek lub tabletki z apteki
Jak najbardziej warto zaopatrzyć się w inulinę i sypać ją sobie do potraw jeśli:
- jesteśmy na diecie redukcyjnej,
- jesteśmy na diecie bezmlecznej (zwiększa przyswajanie wapnia),
- mamy cukrzycę,
- insulinooporność,
- niedoczynność tarczycy,
- podwyższony poziom cholesterolu,
- podwyższony poziom triglicerydów,
- zaparcia,
- nietolerancje pokarmowe,
Co istotne. Sam proszek, bez zastosowania dobranej do schorzenia diety, cudów nie zdziała. Jeśli na drugie śniadanie wciągamy w biegu drożdżówkę z dżemem, to sama inulina nic tu nie pomoże.
Ważna jest też dawka. 20 gramów i choćby producent pisał że można więcej, trzymajcie się tej liczby.
Inulinę można dosypać do zupy (zagęści ją) lub jogurtu z owocami (zagęści tworząc przyjemny mus).
Fajnie zagęszcza też musy owocowe np. jabłkowy, dodatkowo delikatnie je dosładzając.
Możecie też stosować inulinę naturalnie wykorzystując w kuchni świeżą cykorię i topinambur.
Źrodła: