Zdecydowałam się napisać dzisiejszy post na wyraźną prośbę kilku dziewczyn z którymi od jakiegoś czasu jestem w stałym kontakcie mailowym. Mam jednak nadzieję że ten tekst pomoże także innym osobom zmagającym się z zaburzeniami odżywiania, oraz będzie swego rodzaju drogowskazem dla rodziców często zagubionych i osamotnionych nastolatek.
Nie jest tajemnicą i kilkukrotnie wspominałam o tym w dyskusjach na blogu, że przestałam prowadzić osoby zmagające się z zaburzeniami odżywiania, w tym z anoreksją.
Wielokrotnie byłam pytana o powody tej decyzji, i wielokrotnie mówiono mi jak ciężko jest wyjść z zaburzeń ponieważ dietetycy nie chcą pomagać. Pozwólcie że usprawiedliwię dietetyków, oraz samą siebie.
Prowadziłam w sumie 6 osób z zaburzeniami odżywiania. Z dwiema miałam bardzo duży problem ponieważ ukrywały prawdę. Oficjalnie zależało im na leczeniu, na wyjściu z zaburzeń, ale tak naprawdę robiły wszystko aby dalej niszczyć sobie zdrowie. Tworzyły swego rodzaju iluzję leczenia. Z perspektywy czasu wydaje mi się że albo traktowały mnie jak wróżkę która w cudowny sposób, bez zaangażowania ich samych, pomoże wyjść z choroby. Albo chciały mieć alibi przed rodziną.
Kiedy orientowałam się co jest grane, czułam się oszukana. Czułam ogromną przykrość. Miałam wrażenie że cała moja praca, czas, zaangażowanie, idzie na marne. Czułam jak uchodzi ze mnie energia. W końcu doszłam do wniosku że kosztuje mnie to za dużo zdrowia, a ja chcę pracować z osobami które chcą zmian. Chcą iść do przodu. Walczyć o siebie.
Dietetycy, z którymi mam kontakt, potwierdzają moją opinię. Potwierdzają ją też dziewczyny, które się ze mną kontaktowały, a którym odmówiono pomocy w gabinecie dietetyka właśnie z tego powodu.
Po jednej z dyskusji na temat anoreksji w komentarzach na blogu napisała do mnie maila dietetyczka która przez pomoc anorektyczce miała bardzo duże problemy. Napisała aby mnie ostrzec. Została oskarżona przez rodziców dziewczyny o niszczenie zdrowia, podczas gdy to pacjentka nie stosowała się do zaleceń. Zwróciła też moją uwagę na to, ile jest w sieci wpisów, forów o tym, jak wyjść z anoreksji czy innych zaburzeń i nie przytyć. To przerażające.
Wiem że odmowa pomocy jest krzywdząca dla tych dziewczyn, które chcą sobie pomóc. Ale jak ich rozpoznać? Jak pomóc innym, jednocześnie chroniąc samego siebie?
Anoreksja, ortoreksja, bulimia, jadłowstręt atopowy
Miałam szesnastoletnią pacjentkę która przychodziła z mamą. Nie pracowałyśmy online. Przychodziły do mnie do domu. Dziewczyna miała za sobą leczenie w ośrodku. Ja nazywam to tucznią. Oszczędzę Wam szczegółów. Płakać się chce. Buły, parówki, tłuste pasztety i ubezwłasnowolnienie. Byle utyła. Istna tucznia. Jeśli masz mniej niż 16 lat do umieszczenia Cię w takim ośrodku nie potrzeba Twojej zgody. Decydują rodzice. We mnie zawsze był i będzie bunt na brak logiki. Schudła, wpędziła się w chorobę, bo nie akceptuje siebie. Czuje się niekochana, brzydka, niefajna, samotna. I teraz ktoś każe jej jeść to co ją obrzydza, byle utyła. Jaki jest finał tej historii? Powrót do punktu wyjścia. Start zaraz po przekroczeniu murów tuczni.
Aktualnie dziewczyna jest zdrowa. Ale leczenie było bardzo długie. To był proces, wymagający czasu, ale przede wszystkim poznania i przepracowania przyczyn, które doprowadziły ją do zaburzeń. Ja pomogłam dietą. Psycholog pomógł uwierzyć w siebie i znaleźć radość życia bez przeglądania się w czyichś oczach.
Dlaczego o tym piszę? Aby uświadomić jak ważne jest znalezienie początku. Przyczyny. Są osoby które potrafią pomóc sobie same. Większość potrzebuje pomocy psychologa i to nie jest żaden wstyd. Żadna ujma. Ci ludzie po to się tyle lat uczyli, aby teraz świadczyć pomoc tym którzy tego potrzebują.
Nie bójcie się prosić o pomoc.
Rodzice młodych dziewczyn. Bądźcie. Patrzcie, obserwujcie. Dzisiejszy świat nie jest łatwy, dlatego dziecko musi wynieść z domu solidny fundament. Musi wiedzieć że jest kochane, że ma oparcie, że zawsze może na Was liczyć. Że jak zrobi coś złego, popełni błąd, to będzie spokój, normalna rozmowa, pełna zrozumienia. Bo kocha się mimo wszystko. Jeśli jest afera i krzyk, młody człowiek następnym razem nic Wam nie powie. Zamknie się w sobie i zacznie oddalać. A jak się oddali, nie wyłapiecie momentu w którym coś niedobrego zacznie się dziać. Rozmowa, rozmowa, rozmowa. Pytajcie, ale tak szczerze, z zainteresowaniem. Bądźcie blisko.
Jeśli czytają mnie mamy dzieci kilkuletnich, wypracowujcie drogę dialogu już teraz. To ogromna inwestycja na przyszłość. Dziecko które przychodzi opowiedzieć o tym co było w przedszkolu, ze swoim małym dziecięcym problemem i czuje że mamę to interesuje, bo dopytuje, coś podpowie, doradzi, jest wsparciem, przyjdzie z problemem jak będzie miało lat szesnaście. Przyjdzie bo jest tego nauczone. Bo wie że drzwi są otwarte.
Pracujcie nad dialogiem. To zaoszczędzi Wam wielu problemów w przyszłości.
Zaburzenia odżywiania – kogo dotyczą?
Zaczyna się bardzo niewinnie. Z diety usuwane są kaloryczne potrawy, potem te zawierające tłuszcz, dalej owoce. „Ale bez obaw. Wszystko pod kontrolą. Nic niepokojącego się nie dzieje”. Kolejny etap to intensywne ćwiczenia fizyczne. „Nic takiego. To przecież zdrowy styl życia”. To usypia czujność wielu rodziców.
Ale mimo diety i ćwiczeń dziewczyna dalej postrzega siebie jako grubą i nieatrakcyjną. Bywa że sięga po leki moczopędne i ograniczające apetyt.
Momentem przełomowym są zaburzenia hormonalne z zakresu tzw. osi podwzgórze–przysadka–nadnercza i gonad, co prowadzi do braku miesiączki (przed okresem pokwitania) lub zatrzymania miesiączkowania (po okresie osiągnięcia dojrzałości płciowej). Dla wielu osób to sygnał alarmowy. Dla wielu niestety nie. Nie ma miesiączki, jest wolność. Ale czas leci. Zawsze wtedy tłumaczę dziewczynom że przyjdzie moment w którym będą chciały zostać mamami. Mieć dziecko. Co wtedy? Układ hormonalny może się tak rozłożyć, że może się to okazać niemożliwe. Wtedy będzie płacz i załamywanie rąk nad własną (przepraszam za dosadność) głupotą młodości.
Dalej mogą pojawić się zaburzenia stężenia hormonów tarczycy, insuliny, zaburzenia wodno – elektrolitowe, bladość, łuszczenie się i suchość skóry, obniżenie temperatury ciała, zaniki mięśniowe, obniżenie ciśnienia krwi, zmniejszenie częstotliwości akcji i zaburzenia rytmu serca. Często także omdlenia,zaparcia, próchnica zębów, stany zapalne błony śluzowej żołądka czy niedokrwistość.
Dziewczyna zaczyna tracić kontrolę nad sobą i najczęściej ma tego świadomość. Wpada w spiralę ale nie wie jak z tego wyjść. W swojej walce najczęściej jest zupełnie sama.
Co masz zrobić jeśli chcesz z tego wyjść?
- Daj sobie pomóc. Jeśli nie masz oparcia w rodzicach zwróć się o pomoc do lekarza. Choćby z przychodni. Opowiedz mu o sobie. Poproś o skierowanie na szczegółowe badania. Krew z rozmazem, mocz z rozmazem, TSH, lipidogram, witamina D3, B12, żelazo, ferrytyna, magnez, potas, cynk. Dosłownie wszystko. Poproś także o namiar na dobrego psychologa, ale takiego który specjalizuje się w zaburzeniach odżywiania. Na internetowych forach na pewno znajdziesz namiar na specjalistę w Twojej okolicy. Nie wstydź się. Masz prawo szukać pomocy. To żadna ujma.
- Czeka Cię trudna droga i miej tego świadomość. Nie raz będziesz płakać. Nie raz będziesz chciała dać sobie spokój. Nie patrz do tyłu. Tam jest tylko mrok. Patrz tylko przed siebie. Życie przed Tobą.
- Nie szukaj w sieci informacji o tym, jak wyjść z zaburzeń i nie przytyć. Masz wyniszczony organizm. Aby go odbudować konieczny jest wzrost masy ciała. Stawką jest Twoje zdrowie, a nawet życie.
- Wychodzenie z zaburzeń to proces. Nie łudź się że nagle zaczniesz jeść 2000 kcal. Twój żołądek jest ściśnięty. Potrzebuje czasu aby dojść do normalnych rozmiarów. Jeśli ktoś każde Ci jeść za troje, wiedź że jest to niemożliwe i nawet się za to nie łap, bo zapłacisz za to frustracją i zniechęceniem. Kaloryczność należy zwiększać stopniowo. Inaczej nabawisz się wzdęć, gazów, bóli brzucha i kolek jelitowych. A wtedy wszystkiego Ci się odechce.
- Ważne w Twojej diecie jest białko zwierzęce. Mięso, jaja. Konieczne są też witaminy z grupy B i magnez więc zaprzyjaźnij się z kaszami, orzechami, pestkami (koniecznie zmielone). Kluczowe są kwasy tłuszczowe z rodziny Omega 3 więc oliwa z oliwek, olej rzepakowy i wszelkie inne roślinne.
- Proporcje Twojej diety to 40 % tłuszczu, 20 % węglowodanów w postaci kasz, 25 % białka, 10% warzyw, 5% owoców. Na początku nie jedz makaronów i ziemniaków. Staraj się unikać czystego mleka krowiego wybierając sery twarogowe. Ser biały, ricotta, mozzarella. W każdym posiłku musi być białko. Możesz jeść żółty ser, ale nie na początku. Jest ciężki na żołądek. Jedz też awokado. Nawet jedno co drugi dzień. Jedz soję i mleko sojowe z uwagi na fitohormony. Pamiętaj jednak aby była to soja ekologiczna, nie GMO.
- Jedz co 2 godziny, małe porcje.
- Nie jedz fast foodów, słodyczy, słonych przekąsek, parówek, gotowizny. Podrażnisz tylko błonę śluzową żołądka i nabawisz się niestrawności.
- Z uwagi na zawartość lignanów które w naturalny sposób regulują poziom hormonów, dzień kończ łyżką oleju lnianego. Dzień natomiast zaczynaj glutkiem z siemienia. Ochroni „starganą życiem” błonę śluzową żołądka.
- Przyjmuj probiotyki.
- Konieczna będzie też suplementacja, ale o niej zdecyduje lekarz.
Jeśli macie jakieś pytania, to piszcie w komentarzach.
Próbować trzeba.
Wszystko co dzieje się w życiu dziecka czy młodej dziewczyny zależy od rodziców. Zaburzenia mają swoje źródło w samotności, braku wsparcia, zrozumienia. Rodzic to najbliższa dziecku osoba a najczęściej jest tak że okazuje się osobą obcą do której nie można się zwrócić o pomoc. Dzieci szukają oparcia poza domem i najczęściej źle się to kończy.
Dziewczyny, anorektyczki z którymi pracowałam opowiadały takie historie że łzy cisnęły się do oczu.
o skutku w drugą stronę , a mianowicie obżarstwa dzieci. W swojej pracy zawodowej jestem bacznym obserwatorem rodzin. Rodzin , które doprowadzaja do niezdrowego obżarstwa swoich dzieci, nagminnie faszerujących swoje posiechy pizzą, chinskimi zupkami, fastfoodami . Rodzin w których dzieci nie umieją jeść obiadu, bo nie mają go w domu , jedzą go okazjonalnie u swoich babć. Do momentu dorostania "jest ok ", dziecko pączuś , duma tatusia "Wielki Chłop" (tak to działa u chłopców)po tacie ... :(
A dziewczynki kiedy staja się nastolatkami tragedia bunt , żal do rodziców. Rodzice rozżaleni , co ona chce przecież wszystko miała .... Efekt - głodówka , bo trzeba już tak od razu być szczupłym , bo nowa szkoła , nowe koleżnki , obawa przed brakiem akceptacji.
Niestety wielu rodziców nie widzi u siebie winy, bo tak wygodniej ,zagłuszyć wyrzuty sumienia . Koło wzajemnego obwiniania się nakręcone, a najbardziej pokiereszowane z tego wychodzą dzieci. I potem słyszymy , że ta dzisiejsza młodzież jest okropna. A ja się pytam kto tą młodzież wychowuje ? kto jej daje wzorce ? Zróbmy porządek najpierw ze sobą ! Bądźmy zgranym teamem kiedy w naszej rodzinie zaczyna się coś dziać i szanujmy i kochajmy się nawzajem !!!
Ale musisz wierzyć że zajdziesz w ciążę. Wiara czyni cuda. Wiem coś o tym ;)
pozdrawiam i cierpliwości życzę, bo nie tylko temat okresu menopauzy czeka na poruszenie..
Pozdrawiam
Paulina
pozdrawiam, ania
A posiłków nie jesz czasem za małych?
Zwróć też uwagę czy są odpowiednio duże objętościowo. Inaczej ściany żołądka nie dadzą sygnału do ośrodka głodu i sytości że już się najadłaś.
Pozdrawiam cię mocno i dzięki ze jesteś.
Serdecznie Cię pozdrawiam i ściskam.
świetny tekst, z resztą jak każdy Twojego autorstwa
Pozdrawiam, stała czytelniczka
Popracuj nad regularnością. Rozpisz sobie co i jak masz jeść. To zdecydowanie ułatwia kontrolę.
Nie wolno się też przejadać. Trzeba jeść mało, a często.
Pozdrawiam serdecznie
Jak zwykle rewelacyjny tekst, trafiający do serca i głowy :) Mam nadzieję, że problem opisanyw ten sposób zostanie prze z kilka osób przemyślany, a jak wiadomo wróg rozpoznany to wróg pokonany ;)
Proszę tylko o informację kiedy można by się spodziewać tak oczekiwanego wpisu o przysadce mózgowej?
Pozdrawiam,
Agnieszka
Jako ze jestem anorektyczką chorującą od 6 lat (obecnie mam 34 lata) (lecze sie i staram sie z tego bagna wyjść od 3 lat) wiec znam problem ze tak powiem z własnego doświadczenia ( i nie tylko bo znam tez kilka innych osob borykających sie z zaburzeniami z terapii) to chce się wypowiedzieć w kilku kwestiach.
Obecnie wychodzę z anoreksji za pomocą metody Minnie Maund czyli wskakuje sie odrazu na poziom min. 3000 kalorii i je się wszystko na co ma sie ochotę, bez ograniczeń, i kiedy sie chce, nawet w nocy. Chodzi o to zeby odzywic organizm i nie popasc w kolejny problem tj ortoreksje, co często ma miejsce po anoreksji. Trzeba pamietac ze anoreksja to lęk przed jedzeniem "normalnego" jedzenia, slodyczy, pieczywa itp. Dlatego nie zgodze sie z tym ze nie mozna jesc białego pieczywa, slodyczy, fastfoodow itp bo to niestety ale pogłębia problem. My anorektycy musimy nauczyc sie jesc to co inni a przecież każdemu zdarza sie zjesc cos niezdrowego i nie umiera od tego a my sie tego bardzo boimy i nie umiemy sie przełamać zeby zjeść np dodatkowe jabłko a co dopiero np loda/batona czy pizze. Dlatego oprócz oczywiście wartosciowego jedzenia, kotre musi odbudować nasz organizm musimy nauczyc sie jeść i pokonywać tzw. fearfood i zacząć tym samym normalnie jesci mieć normalne podejście do jedzenia a nie "zjem loda to utyje 5 kg". Owszem minusem tej metody jest rotacja wody, wzdęcia, opuchniecia i tzw. extreme hunger - czyli napady glodowe - nie mylić z kompulsami bo to nie to samo!!! ale to mija i z czasem psychika odżywa. Uczę sie na nowo jesc, ze jedzenie to przyjemność, nie odmawiam sobie batona, czekolady, bulek pszennych, itp. Generalnie niczego sobie nie odmawiam bo moj wygłodniały organizm chce wszystkiego i za długo go głodziłam zeby mu teraz nie dać tego co chce. Niestety ale takie strony/blogi kotre promuja tylko mega zdrowe jedzenie bron boze zadnych zakazanych nie pomagaja w wyzdrowieniu bo znowu napędzaja lęk. Wiec jak sie pisze anorektyczce ze nie jedz bułek czy pizzy bo to niezdrowe to jest moim zdaniem błąd bo napędza to przynajmniej moj strach i kolo sie zamyka. A ja muszę sie nauczyć jesc, jeść jak każdy, kto nie ma obsesji i nie liczy skrupulatnie każdej kalorii zeby wyjść na 1500 i to mega zdrowej michy. Także jako anorektyczka nie zgodze sie niestety do konca Gosiu z Twoimi radami, bo to sa owszem rady mądre, zdroworozsadkowe i wydawałoby sie pomocne i typowe dla podejscia dietetyka ale... trzeba przejść przez ten problem żeby zrozumieć co siedzi w głowie osób chorujących na anoreksje. Pisze z własnego "podwórka" i tego co przeszłam/ przechodzę zeby to cholerstwo pokonać a jest to naprawdę trudne. Najtrudniejsze dla mnie jest slowo "ogrniaczenie" czegos w jedzeniu bo to nie pomaga. Wiec jak ktoś mi mowi nie jedz białego pieczywa, słodyczy bo to niezdrowe odrazu pojawiaja sie te chore myśli, leki i odrazu myślę sobie "faktycznie nie bede jadla bo to niezdrowe co dla mnie oznacza tuczące i boje sie jesc. Kolo sie zamyka. A ja chce sie cieszyć jedzeniem, przestać bac sie batona czy ciastka i wierze ze w koncu to mi sie uda. Pozdrawiam
Dlatego ja jak pracowałam z anorektyczkami to najpierw odbudowywałyśmy organizm, a potem, i tu głównie była rola psychologa, była praca nad postrzeganiem jedzenia.
Dziewczyna którą prowadziłam, której historię poruszyłam w tym poście, a która była leczona w ośrodku opowiadała jak zwijała się z bólu po parówkach, po batonach. Po prostu żołądek jest podrażniony i takie jedzenie jeszcze bardziej go podrażnia. Ja jestem za leczeniem etapowym.
Ja pracując z dziewczynami nigdy nie mówiłam że nie jemy tego bo jest niezdrowe. Nie jemy bo będzie Cię bolał żołądek. Będziesz cierpiała. To tak jakbyś osobie po jelitówce podała pizzę. Zwinie się z bólu.
Niemniej i tak ubolewam ze często my osoby chore na anoreksje niestety nie uzyskujemy pomocy ze strony dietetyków, jesteśmy trudnymi klientami to fakt ale to nie zmienia faktu ze potrzebujemy tej fachowej pomocy żeby odbudować organizm. Ja szukając pomocy wśród dietetyków byłam taktowana jak "trędowata" i często spotykałam sie z opinią zresztą wśród lekarzy " przestanie sie Pani wygłupiać i zje Pani tego kotleta i po problemie" no przykre to bo dowodzi ze niestety ale nasza choroba jest niezrozumiana i traktowana w kategoriach wygłupiania się, mody, "widzi mi się" itp.a to bardzo poważna śmiertelna choroba. Ale miejmy nadzieje ze pomału podejście lekarzy, dietetyków będzie inne, bardziej świadome :)
Mogłabym pisać godzinami o swoich doświadczeniach, bo szpitale "tucznie" mam za sobą i uważam, że to skandal, jak "leczy się" choroby psychiczne w Polsce (mam porównanie z pobytem w najlepszej światowej placówce). Jednak gdyby nie taki ośrodek, nie byłoby mnie na świecie, bo przy wadze 30kg i wzroście 170cm tylko wmuszenie jedzenia może pomóc. I rozumiem, dlaczego nie chce Pani współpracować z chorymi na zaburzenia odżywiania, ale nie zgadzam się z Pani podejściem do tego problemu.
Osobiście uważam ze dietetycy jeszcze bardzo dużo muszą sie nauczyć o tej chorobie, o tym jak działa (a właściwie nie działa) mózg anorektyczki. Na początku ratuje się ciało, organizm i naprawde nie ma znaczenia czy jest to jedzenie zdrowe czy niezdrowe, chodzi o to żeby jeść. Dopiero po jakimś czasie można kombinować z tzw. zdrowa michą. Natomiast zgadzam sie z tym ze podejście do osób cierpiących na anoreksje jest w Polsce skandaliczne i wśród lekarzy i wśród dietetyków. Dlatego często chory jest zdany sam na siebie i co z tego ze chce uzyskać pomoc, szuka jej jak i tak jej nie otrzyma bo traktuje sie nas jak dziwolągi, chorujący na własne życzenie i podobno wystarczy tylko zacząć jeść - no tak wystarczy zacząć jeść ot takie niby proste i logiczne :) ale jak? kiedy ktoś sie tego panicznie boi?
p.s. tez jestem zwolenniczką Minnie Maund dzięki tej metodzie nie tylko odżywa moje ciało ale i psychika. Ale to strasznie trudna, codzienna walka o... tak naprawde to o życie bo to jest stawką....
Życzę dużo silnej woli i wiary w siebie chorym dziewczynom a Gosi, dziękuję za to co robi, gratuluję bloga i życzę dalszych sukcesów. Stała czytelniczka Agnieszka, Poznań
Problemy z jajnikami pojawiają się u większości Pań stosujących drastyczne i nieracjonalne odchudzanie. Dlatego że potrząśnięty jest wtedy cały organizm.
Ale po roku, gdy miałam już 13 lat koszmar wrócił. Tym razem bodźcem było porównanie się do koleżanki. Bylam przyzwyczajona, że zawsze byłam bardzo szczupła, ale ona miała bardziej płaski brzuch od mojego. Już od aru tygodni mówiłam sobie, że przejdę na dietę, ale to było ostateczną motywacją. W ciagu tamtego roku przytyłam około 5 kg. Z 31 do 36. Wiem, że to straszne. I tym razem już byo mi ciężko jeść mniej bo miałam szybki metabolizm. Było ciężko ale zaczęłam stopniowo ograniczać. Najperw te tłuste rzeczy, potem słodycze. Myślałam, że robię to z głową, by tylko wysmuklić brzuch, nie chciałam powtórzyć błędu sprzed roku, gdy otarłam się o anoreksję. Schudłam nie dużo, a po wakacjach pozłam do gimnazjum. Najlepszego. Było dużo nauki więc chciałam sobie odpuścić odchudzanie bo potrzebowałam paliwa. Ale już sobie zepsułam metabolizm; mówiła, że jak poczuję głód to zjem, ale już czulam go rzadko. A jak zjadłam coś bez głodu to miałam wyrzuty sumienia. Dodatkowy czynnik - koleżanki. Jedna baletnica jedząca liście sałaty, inne grube dziwiące się, ze ja tak dużo jem (teraz rozumiem, ze były złośliwe zapewne przez zazdrość). I wpadłam porządnie w sidła anoreksji. Moja mama na początku się śmiała z tego co robię, że niby będę się odchudzać. Potem nic nie zauważała, myślała, że codzienie w szkole jem obiad, który mi wykupywała. Jak chciałam o tym porozmawiać, to słuchał mnie jedynie ojczym, ale najbardziej zabolało mnie, gdy jakoś w lutym na kolanach przez łzy prosiłam o kontakt z psychologiem a najlepiej z psychiatrą, bo nie radzę sobie, a usłyszałam tylko, że to fanaberia. Że wystarczy zacząć jeść. Po jakimś czasie, nie pamiętam już dokładnie, mama zaczęła mi wierzyć, choć to mogło być dlatego, że osoby trzecie wróciły na to mamy uwagę. Chciała mi pomóc, zrezygnowała z dodatkowej pracy by spędzać ze mną więcej czasu. Ale ja sama nie miałam go za dużo, bo byłam nadambitna, ciąglr się uczyłam, po nocach, bo jak przychodziłam (pieszo) ze szkoly to długo spałam.
Teraz jestem już w takim miejscu, że jem wszystko, normalnie, staram się zdrowo. Jem dla siebie, z przyjemnością. Jestem też od dawna czytelniczką Pani bloga. Trafiłam na niego jeszcze gdy byłam chora, a czytam do dziś.
Tylko nurtuje mnie jedna sprawa, ja chorując doskonale znałam skutki tej paskudnej choroby. Wiedziałam, że może zatrzymać mi się wzrost, ale wówczas ic sobie z tego nie robiłam, bo nie zakładalam nawet, że przeżyję. Już tak daleko zabrnęłam, ze nie widziałam światłości w swoim życiu. Ale jestem tu nadal. Mam dziś 17 lat i mierzę 148 cm. Może ważę jeszcze za mało bo 35.5 kg. Niczego sobie nie odmawiam. Jem białka, tłuszcze, dobrze traktuję swoje ciało. Dodam, że nie mam miesiączki. Miałam plamienia dwa razy w życiu. Raz po zaczęciu normalnego jedzenia gdzy miałam 1 lat, w październiku, potem w styczniu i odtąd nic. Rok temu w maju byłam na rtg nadgarstka i wynik, który opłakiwałam parę miesięcy głosił, że nasady kosci długich są zrośnięte a zrastanie zakończone. Czy to możliwe? Miałam wówczas świerzo skończone 16 lat. Nie rosnę od 12. roku życia (jeszcze przed pierwszym odchudzaniem byłam mierzona). Nie mam żadnych innych owikłań(jak narazie , odpukać) Moja mama mierzy 158 cm. ojciec niewiele ponad 170 cm, a moja babcia po stronie ojca zaledwie 152. Mama przekonuje mnie, że to sprawa genów i wdałam się w babcię. Rzeczywiści mam do niej podobną budowę. Ale najbardziej niesprawiedliwe jest to, że WSZYSTKIE inne dziewczyny z anoreksją jakie znam NORMALNIE rosły, zarówno przed, w trakcie, jak i po odchudzaniu. Ja mimo swoich 17 lat mam budowę ciała 12 latki. Mówię tu np. o niezbyt szerokich biodrach i zbyt wąskich ramionach nawet jak na kobietę.
Pozdrawiam i bardzo proszę o odpowiedź. A tak nawiasem mówiąc, to podziwiam panią i pani pracę, robi pani kawał dobrej roboty.
Odbiegając jednak nieco od tematu wpisu - czy określając prawidłowy przedział wagowy dla danej osoby należy kierować się wskaźnikiem BMI czy też innymi kryteriami? Wskaźnik BMI wydaje mi się w niektórych przypadkach mylący. Jaka waga jest prawidłowa w przypadku dwudziestoparoletniej kobiety mierzącej ok 173 cm wzrostu?
Pozdrawiam serdecznie
Ja też po chwilach słabiści i pochłaniania wszystkiego miałam epizody bulimiczne. Ale nigdy nie myślałam że to duży problem myślałam że mam kontrolę. Teraz jem według twojego jadłospisu i chudne :) I czuje że zaczynam bardziej panować nad sobą w kwestjach jedzenia nawet po mimo kilku wpadek.
Dziękuje za twoje wsparcie i za to że dzielisz się z nami swoją wiedzą.
Ja też po chwilach słabiści i pochłaniania wszystkiego miałam epizody bulimiczne. Ale nigdy nie myślałam że to duży problem myślałam że mam kontrolę. Teraz jem według twojego jadłospisu i chudne :) I czuje że zaczynam bardziej panować nad sobą w kwestjach jedzenia nawet po mimo kilku wpadek.
Dziękuje za twoje wsparcie i za to że dzielisz się z nami swoją wiedzą.
A mogła byś napisać coś na temat płodności (jakaś dieta ) jaka jest zdrowa dieta dla kobiety starającej się o dziecko
Trzymam kciuki i ściskam mocno
Lekarz polecił mi suplementację wit. D wraz z łyżką oleju lnianego. Olej lniany piję dzięki wyczytanym wiadomościom na Twoim blogu a poziom wit. D zrobiłam sobie bo w sumie też wyczytałam na Twoim blogu i polecił mi to też ginekolog. Wit. D wyszła 26 więc mieści się w niskim progu. W sumie wit. D rozpuszcza się w tłuszczach więc połykanie jej z olejem lnianym ma sens.
1. Czy Ty też podzielasz taką opinię czy raczej łykać te rzeczy o różnych porach dnia?
2.Czy jedna tabletka wit.D Solgar wystarczy ?
3.Jak długo powinno się stosować taką suplemenatcję?
4.Po jakim czasie suplemetacji należy zrobić ponowne badanie?
Dziękuję za odpowiedź.
2 - tak
3 - u Ciebie przy tak niskim spokojnie 3 miesiące.
4 - tak
Pozdrawiam wszystkich i zycze zdrowia,
PS. na opakowaniu pestek z moreli natknelam sie na info, ze kobietom w ciazy nie zaleca sie ich spozywanie. Czy masz na ten temat jakies informacje? Dziekuje
Jeśli chodzi o płyn lugola to niedługo przedstawię swoje stanowisko. Dużo aktualnie o tym czytam ale zadania są podzielone.
1.Czy tabletkę z Wit.D połykać olejem lnianym?
2.Czy po 3miesiącach suplementacji należy zrobić badanie kontrolne?
i dodatkowe pytanie:)
3.Czy niedobór Wit.D może mieć wpływ na moją bezpłodność?
Dziękuję.
2 - tak
3 - tak
Dodam jeszcze kilka słów na temat mojego aktualnego stanu zdrowia. Udało mi się przytyć ponad 15kg w rok; odżywiam się zdrowo, chociaż czasami wydaje mi się, że odrobinę przesadzam, ale no cóż - to chyba taki ślad po anoreksji; leczę się u endokrynologa, chodzi głównie o miesiączkę, która niestety nie powróciła nawet po zwiększeniu masy ciała, ale mam ogromną nadzieję, że nie poddam się tak łatwo i ją odzyskam.
Dlatego dziewczyny (i chłopcy) - walczcie. Po prostu walczcie. Nie będzie łatwo - to mogę Wam zagwarantować, ale jeśli podejmiecie się tego wyzwania w pełni, uwierzcie mi lub nie, po prostu wygracie z tym bagnem.
PS: A w chwili zwątpienia pamiętajcie, że jest ktoś taki jak ja, kto zawsze będzie trzymać za Was kciuki ;)
Sama zdrowieję, bo najpierw zrozumiałam, że jestem chora, potem, że potrzebuję pomocy, bo sama nie dam sobie rady. Następnie ponad rok pracy nad sobą, w tym uczenia się przeżywania emocji, odreagowywania suksesów i porażek i życia według swoich zasad i potrzeb, a nie wbrew sobie. Tak jak Pani napisała, to skomplikowane i trzeba naprawdę chcieć. Dziękuję Pani za wsparcie! Pozdrawiam. Ola