W ubiegłą środę, czyli 24 października, parlament Europejski przegłosował rezolucję zakazującą stosowania w Unii Europejskiej przedmiotów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych. Nowe prawo ma obowiązywać od 2021 roku i dotyczyć plastikowych sztućców, talerzyków, słomek, mieszadełek do napojów, patyczków higienicznych, patyczków do balonów, plastikowych toreb jednorazowego użytku czy polistyrenowych pojemników na żywność typu fast food.
Do tego czasu państwa członkowskie mają obowiązek przygotować i wdrożyć specjalne programy zwiększające świadomość ekologiczną, oraz zachęcające do zaprzestania korzystania z plastikowych jednorazówek.
Na temat nowego prawa słyszałam już różne głosy. Jedni są za, inni stanowczo przeciw tłumacząc, że do produkcji ekologicznych talerzyków zużywany jest ogrom wody (?), oraz że wprowadzenie takiego zakazu w Unii Europejskiej podczas gdy tzw. „reszta świata” będzie nadal produkowała tony plastiku problemu nie rozwiąże.
Argument z wodą jest kompletnie nietrafiony ponieważ do produkcji akcesoriów z plastiku woda także jest zużywana. Sama Unia Europejska świata nie zbawi, to prawda, ale może i powinna dać dobry przykład.
Plastikowych słomek nie używam od bardzo dawna. Odmawiam ich także w restauracjach. Mogłabym pomyśleć, cóż ja sama mogę? Przecież świata sama nie zmienię.
Od pewnego czasu do zaprzestania korzystania ze słomek namawia Anja Rubik. W ślad za nią poszło mnóstwo osób. Od znanych aktorek, po zwyczajne kobiety, takie jak my. Jestem przekonana że takich osób jest i będzie więcej, więc ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka.
Ilość Europejskiego plastiku zanieczyszczająca morza i oceany w skali światowej produkcji nie jest duża, ale jest! Wprowadzeniem nowego prawa dajemy więc dobry przykład. Pokazujemy że można. I że warto.
70% odpadów w morzach i oceanach to właśnie odpady plastikowe
Brzmi to strasznie, ale takie są dane szacunkowe. Tę ilość stanowią zarówno duże i średnie gabarytowo odpady, jak i małe (plastikowe nakrętki, patyczki do uszu) oraz bardzo małe (pochodzące z rozpadu większych kawałków – poniżej 5 mm).
Odpady te albo bezpośrednio zanieczyszczają plaże i wody dryfując na powierzchni, albo zostają zjedzone przez morskie zwierzęta. Jeśli większy kawałek zablokuje przewód pokarmowy np. morskiego żółwia, zwierzę umiera. Jeśli mikrokawałki zostaną połknięte przez ryby stają się częścią łańcucha pokarmowego i w końcu trafią i do naszych żołądków.
Czy tylko zero waste ma sens?
Zero waste to ruch który wzywa/namawia do życia, w którym nie będziemy generować śmieci, i żyć w zgodzie z naturą. Brzmi pięknie, ale w praktyce oznacza chyba eksmisję na bezludną wyspę i życie niczym Robinson. Taka niestety jest smutna prawda.
Na co dzień segreguję śmieci, nie marnuję jedzenia, nie używam plastikowych toreb na zakupach (wyprodukowałam swoje które posiada już kilka tysięcy moich czytelników), na targ gdzie kupuję mięso i wędliny noszę swój papier śniadaniowy w który proszę aby zapakowano mi mięso. Nie używam tych małych plastikowych worków, które po przyjściu do domu i tak wylądowałyby w koszu na śmieci. Robiąc grilla kupuję papierowe talerzyki i mam swoje sztućce oraz szklanki na napoje które później myję.
Tyle mogę.
Za czasów mojego dzieciństwa dużo produktów można było kupić w szkle. Teraz wszystko jest w plastiku. Mleko, jogurty. Czy to się kiedyś zmieni? Mam głęboką nadzieję i wierzę, że kiedyś do tego dorośniemy.
Kilka dni temu oglądałam program o tym w jak prosty sposób wytwarza się jednorazowe talerze z otrębów. Talerze które można zjeść 😉 Czyż to nie jest genialne?
Ogromnie cieszy mnie wprowadzenie nowego prawa. Daje nadzieję na to, że dbałość o środowisko to nie puste słowa. Że naprawdę zależy nam na tym, aby nie pozostawić po sobie syfu przyszłym pokoleniom.
Małymi kroczkami możemy zdziałać naprawdę wiele?
Jeśli chcesz zrobić coś dobrego dla naszej wspólnej planety, nie musisz od razu wyprowadzać się do szałasu. Metodą małych kroków, małych zmian w codziennym życiu można zdziałać naprawdę wiele.
Co o tym sądzicie?
Co myślicie o nowych przepisach? Także w kontekście naszych dzieci.
Kiedy w styczniu 2018 roku wprowadzałam na rynek moje ekologiczne torby, zastanawiałam się czy świadomość ekologiczna moich czytelników jest na tyle duża, że ktoś to doceni. Czy doceni też to że uszyły ją w Polsce, polskie krawcowe, z polskich materiałów?
W dniu otwarcia sprzedaży otrzymałam maila, że zwariowałam bo w jednym ze sklepów torbę wielorazową można kupić za 8 złotych. Odpisałam, że owszem, można, ale chińską, lub z Bangladeszu. Szytą małymi dziecięcymi rączkami za dolara. Wtedy mój mąż powiedział, Małgosia, nie przejmuj się taką opinią, my szyjemy w Polsce i tu odprowadzamy podatki, z których pieniądze idą na polskie szkoły czy służbę zdrowia. Bądź z tego dumna!
Jestem z tego dumna. Nie wspieram wielkich koncernów wykorzystujących pracowników za dolara. Wspieram naszą rodzimą gospodarkę z której korzystamy przecież my wszyscy.
Dziś zakupy w moich torbach nosi kilka tysięcy polskich kobiet. Piszą do mnie, że to najlepsza torba jaką kiedykolwiek miały. Mocna, pakowna, praktycznie bez dna 😉
Nigdy jej Wam nie promowałam. Nie umiem tego robić, ale też nie uważam aby była taka potrzeba, bo jej jakość broni się sama.
Z mojej torby, z tego jak jest wykonana, odporna na pranie, na ciężkie towary (nie wyciąga się) jestem ogromnie dumna i uważam, ze tych 20 złotych jest po prostu warta.
Jeśli macie życzenie dołączyć do grona szczęśliwych posiadaczek moich toreb, w dwóch rozmiarach oraz w zestawach można je kupić w moim sklepie (klik)