Wiosną kuszą nas nowalijki, rzodkiewki, ogórki, młoda dymka, ale naszą uwagę tak naprawdę powinniśmy skierować w kierunku kiełków.
Dlaczego?
Małe ziarenko w twardej skorupce, to taki mały magazyn witamin i minerałów. Jeśli dasz mu wodę, światło i ciepło, uwolni całe swoje bogactwo po to, aby roślina urosła duża i dorodna.
Roślina podczas kiełkowania ma więcej witamin i minerałów niż kiedykolwiek później w swoim roślinnym życiu dlatego aż żal z tego nie skorzystać.
- nazywanego żywą krwią roślin chlorofilu. Działa oczyszczająco i przeciwnowotworowo.
- magnezu, żelaza i witamin z grupy B które pozytywnie wpływają na układ nerwowy, mięśniowy i krwionośny.
- wapnia i fosforu dla zdrowych kości i mocnych zębów.
- chroniących nas przed działaniem wolnych rodników antyoksydantów – witaminy E, C, A, selenu i flawonoidów.
- działających przeciwzapalnie kwasów Omega 3.
- cynku i siarki będących prawdziwym odżywczym koktajlem dla skóry. Jeśli masz kłopoty z trądzikiem i skórą skłonną do płatania niespodzianek, nie zapominaj o kiełkach.
- jodu dla zdrowej tarczycy.
- witaminy K która wespół z potasem zapewnia sprawne działanie układu krwionośnego.
- błonnika który jak wiemy, jest kluczem do prawidłowego trawienia, obniża poziom złego cholesterolu, odtruwa i stanowi podłoże do rozwoju bakterii acidofilnych.
Warto zaznaczyć też, że kiełki są lekkostrawne i niskokaloryczne więc można jeść je bez obaw o żołądek czy figurę.
Jakie kiełki wybrać i skąd je wziąć?
Mój top to kiełki słonecznika i rzodkiewki. Uwielbiam ich smak. Słonecznikowe smakują jak słonecznik, a te z rzodkiewki, jak rzodkiewka, czyli są ostre i wyraziste (idealne do twarożku).
Kiełki słonecznika i rzodkiewki są szczególnie bogate w cynk i siarkę więc genialnie działają na skórę.
Rodzajów kiełków jest bardzo dużo i musicie sami wybrać te, które będą Wam smakowały najbardziej.
Rzeżucha, lucerna, siemię lniane, fasola mung, brokuł, gryka, owies, żyto. Wybór jest całkiem spory.
„Żołądkowcom” i cierpiącym na infekcje bakteryjne polecam zwrócić uwagę na kiełki brokuła, z uwagi na dużą zawartość sulforafanu. To substancja działająca silnie przeciwbakteryjne. Skuteczna we wszelkich infekcjach, także w przypadku bakterii helicobacter Pylori. Kiełki brokuła zawierają 30 razy więcej sulforafanu niż dojrzały brokuł.
Kiełki możecie kupić w sklepie gotowe do spożycia, lub wyhodować sami. Nasionka i kiełkownice bez problemu kupicie w sieci. Oczywiście możecie hodować je wg. starej babcinej metody, czyli na wilgotnej ligninie, ale osobiście odradzam tę metodę, bo sprzyja rozwojowi pleśni i grzybów. Zdecydowanie lepsza jest kiełkownica, ponieważ ziarenka mają tam potrzebne ciepełko i cały proces jest zdecydowanie bardziej higieniczny.
Hodujemy kiełki w domu
Optymalna temperatura do kiełkowania to 18-21 stopni. Zanim jednak umieścicie ziarna w kiełkownicy, należy je porządnie przepłukać i zalać wodą w ilości dwa razy większej niż objętość ziaren. Następnie odstawić na całą noc, aby napęczniały.
Rano płuczecie nasionka i umieszczacie w kiełkownicy. Kiełkownicę stawiacie w jasnym, lecz nienasłonecznionym miejscu. Kiełki postawione w pełnym słońcu będą gorzkie.
UWAGA! Nasionka mają być cały czas wilgotne, ale nie mogą stać w wodzie. Każdego dnia należy umyć pojemnik i przepłukać nasionka, aby nie zgniły.
Uważajcie na nasionka kiełkujące, aby ich nie uszkodzić.
Kiełki są gotowe do zjedzenia po średnio 5-7 dniach.
Kiełki polecam każdemu, a w szczególności osobom:
- z problemami z cerą,
- z podwyższonym poziomem cholesterolu,
- z nadciśnieniem,
- rekonwalescentom,