W obydwu przypadkach kosztowała niemało.
Trud zdobycia szynki wynagradzał smak. Cudownie pachnąca, wędzona w naturalnym dymie, odpowiednio słona i przyprawiona. W lodówce mogła leżeć dotąd, aż uschła. Nadal jednak, nadawała się do jedzenia np. do jajecznicy.
Dziś chcemy tego luksusu na co dzień. Dużo i co najważniejsze, TANIO. Takie mamy czasy. A że klient nasz pan, więc wielu producentów wedle życzenia serwuje nam tani, wysokowydajny produkt.
Od momentu wejścia do Unii Europejskiej, polskie normy dotyczące produktów wędliniarskich przestały obowiązywać. Kiedyś z 10 kg mięsa produkowano 8 kg wędliny, dziś produkuje się nawet 20 kg. Mięso nastrzykuje się wodą i błonnikami roślinnymi ,aby zwiększyć chłonność wody i poprawić teksturę. Zgodnie z prawem producent może dziś dodać do wędliny wszystko, musi tylko wszystkie dodane składniki umieścić na etykiecie. Ilość mięsa w produkcie również.
Czytajmy etykiety ! Jeśli kupujemy mięso na wagę, pytajmy sprzedawcy. Zgodnie z prawem, ma on obowiązek udzielić nam takiej informacji. Ja zawsze pytam, mimo iż czasem dostaję powłóczyste spojrzenie, albo niestosowny komentarz. Mam prawo wiedzieć, a sprzedawca ma obowiązek udzielić mi informacji.
Najważniejsze kwestie to ilość mięsa i zawartość białka zwierzęcego. Aby szynka była szynką, białka musi być co najmniej 16 %,. Ale uwaga ! Producent może „zapomnieć”, że tu chodzi o białko zwierzęce, a nie roślinne, którym ostrzyknął mięso. Dlatego ilość białka na etykiecie trzeba zestawić z ilością mięsa w produkcie. Jeśli mięsa mamy 40 % i dużą ilość białka, to znaczy, że ktoś tu robi sobie z nas żarty. Prawdziwa szynka będzie bowiem miała minimum 90% mięsa.
Nie kupujcie „szynek” z napisem produkt wysokowydajny, oraz takich z których wycieka woda. No i cena. Kilogram surowej szynki w sklepie to koszt około 15 zł. Jak to jest możliwe, że sklepowe szynki kosztują kilkanaście złotych ?
Ostatnia kontrola Inspekcji Weterynaryjnej pokazała, że zaledwie 15 % wędlin zachowuje standardy obowiązujące przy produkcji. Producenci przesadzają z fosforanami, azotynami i azotanami, aby zapobiec rozwojowi pałeczek jadu kiełbasianego. To miło z ich strony, bo to w sumie w trosce o nasze zdrowie, ale gdyby darowali sobie ostrzykiwanie wędlin wodą i substancjami, które ją wiążą, nie byłoby aż takiego strachu.
Patrzcie na to co kupujecie, czytajcie etykiety i nie dajcie się nabić w butelkę. Jeśli coś jest śmiesznie tanie, to nie spodziewajcie się fajerwerków.
Jak kupić prawdziwą szynkę i czy musi być droga ?
Aby wyprodukować szynkę metodą tradycyjną trzeba ją najpierw zapeklować, uwędzić i sparzyć. W tym celu przygotowuje się zalewę z soli i przypraw. Zagotowuje i schładza. Następnie zalewa się mięso na około tydzień. Po tym czasie szynki trafiają do wędzarni. Ostatni etap to sparzenie w wodzie o temperaturze 80 st. Jedna godzina na 1 kg mięsa. To nadaje delikatności i soczystości.
Szynka wyprodukowana metodą tradycyjną swoje kosztuje i można by rzec, że za dużo, że kogo na to stać itd. Ale to dobrze że tyle kosztuje. Szynka to źródło białka, potasu, fosforu, żelaza, witaminy D, aminokwasów i witamin z grupy B. Ale prawdziwa szynka to szynka wieprzowa, a wieprzowiny nie powinniśmy jeść dużo. Nikt nie twierdzi, że szynkę mamy jeść codziennie. W dobrze zbilansowane diecie musi być jeszcze miejsce na żółty ser, twarożek, czy pasty z roślin strączkowych.
Ja twierdzę, że jak już jeść szynkę, to dobrą. Wolę zjeść mniej, ale taką która pachnie, smakuje i wygląda. Taką którą jak włożę do lodówki i o niej zapomnę, to uschnie i wykorzystam ją do jajecznicy, a nie taką która po 3 dniach pokryje się obślizgłą mazią i zacznie śmierdzieć.
Jakiś czas temu napisała do mnie Magda, która tak jak ja pasjonuje się zdrowym, naturalnym odżywianiem. Zaczęłyśmy ze sobą korespondować i okazało się, że Magda wraz z synem produkuje wędliny metodą tradycyjną. Temat jest dla mnie niezwykle interesujący, bo odkąd zmieniłam odżywianie firm produkujących tradycyjnie szukam bardzo intensywnie. Skorzystałam z okazji i zweryfikowałam u eksperta wszystko co wiedziałam do tej pory i dowiedziałam się wielu nowych rzeczy zarówno o produkcji, jaki i szczegółów dotyczących wyboru mięsa. Wiedza Magdy jest naprawdę imponująca.
Wędlinki, które otrzymałam od Magdy do degustacji, potwierdziły wszystko co o nich pisała i mówiła. Pachnące, dobrze doprawione ziołami, odpowiednio słone.
Szczególnie polecam kiełbasę kruchą ze wsi, kiełbasę wiejską góralską i Lisiecką – chudziutkie, pachnące ziołami i prawdziwym dymem. Jak człowiek, który nie jada kiełbas po otwarciu przesyłki, pierwsze co rzuca się na kiełbasę to mówi samo za siebie 🙂
Szynka pieczona z liściem i szynka z komina po góralsku. Majstersztyk. Smaki dzieciństwa.
Z produktami Magdy, możecie zapoznać się wchodząc na stronę Swojski Smak.
Zakupić można bezpośrednio we Wrocławiu. Sklep mieści się przy ul. Żelaznej 52.
Polecam z całego serca. Naprawdę warto. Zawłaszcza przy okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych. Wędlinki są naprawdę przesmaczne i przy świątecznym stole, będą i smakowały i prezentowały się wybornie.
Firma jest mała i na ten moment nie posiada sklepu internetowego. Jednakże, z ochotą wyślą zamówione przez Was produkty do każdego miejsca w Polsce.
Jak zamówić:
Zerknijcie na stronie co Was interesuje, zadzwońcie pod nr (71) 361 -95-38, zapytajcie o wybrane przez Was produkty. Zamówcie !
Dzięki za namiar :)
zajrzę jak wyjdę na spacer z synkiem, super Gosia, dzięki :)
Małgosia dzięki za odp. na maila,
pzrd.Asia,
zerknij na stronę www.swojskismak.com i tam masz opis poszczególnych produktów, ile zawierają mięsa, jak są robione etc.
Pozdrawiam, bardzo fajny blog.
Kasia
podczytuję Twój blog co jakiś czas, korzystam z różnych inspiracji, ale mam straszny problem ze słodyczami:/ Nie potrafię się obejść bez ciasta, czekolady, ciasteczek... Cały dzień mogę jeść zdrowo, trzymać dietę, ćwiczyć, ale te nieszczęsne słodycze... Może mogłabyś podpowiedzieć jakieś przepisy na zdrowe ciasto, takie co to wraz z jogurtem naturalnym, albo sokiem, może nam służyć za drugie śniadanie? Albo taki serniczek w wersji fit mi się marzy... Byłabym bardzo wdzięczna za podpowiedź:) Pozdrawiam, Emilia
- musisz nad tym zapanować, codzienne słodkości na drugie śniadanie odpadają :)
jeden dzień słodki jest dopuszczalny :)
Przepyszne!
Ps: Bardzo fajna strona! :)
PS> Super artykuł, dzięki
fajnie że udało Ci się trafić :))
póki co jest pasztet na blogu, domowej roboty
Ja właściwie nie kupuję gotowych wędlin, bo są zwyczajnie niedobre, czasami salami (tak, tłuste, kaloryczne, ale jedyna wędlina, która jako tako trzyma poziom - mam sprawdzone miejsce gdzie kupuję) i coś chudego, drobiowego - też mam sprawdzone miejsce. A że moja rodzina jest bardzo mięsożerna, trzech chłopaków mam do wykarmienia, to mój sposób na wędliny jest taki, że kupuję szynkę, polędwicę lub schab do gotowania - takie przygotowane już, wędzone, tylko do ugotowania. Idealne rozwiązanie to nie jest, bo te wędliny też nie są wolne od chemii, wody i innych zapychaczy, ale jest ich znacznie mniej, taka wędlina po ugotowaniu wysycha w lodówce, a nie robi się oślizła, więc nie jest tak bardzo źle.
Jeśli zaś chodzi o jedzenie mniej to będę bronić swojego stanowiska. Nie musimy jeść wędliny w dużych ilościach. Dla naszego zdrowia lepiej będzie jeśli zjemy ją 3 razy w tygodniu do kanapki.
Cena nie jest taka jak w tradycyjnych sklepach, ale cóż jakość kosztuje. Wiecej informacji można zobaczyć na stronie: http://www.domowa-wedzarnia.com.pl/