Kochane moje, chciałabym podsumować dziś wszystko to co już wiecie na temat postępowania anti aging.
Nie będę powtarzała tego co już zostało powiedziane w poprzednich trzech wpisach, więc jeśli z jakichś przyczyn nie czytałyście, zapomniałyście treść, lub któryś pominęłyście, zachęcam do lektury.
Dieta anti-aging. Część 3 + przykładowy jadłospis.
Po lekturze w/w wpisów wiecie już że skóra zaczyna się starzeć w wyniku fizjologicznych zmian zachodzących w komórkach. Wiecie też na czym te zmiany polegają oraz to, że na tempo zachodzenia tych zmian my sami mamy ogromny wpływ. Możemy starzeć się wolno, lub bardzo szybko. Jedna osoba w wieku powiedzmy 30, 40 czy 50 lat nie będzie zupełnie wyglądała na swój wiek, podczas gdy inna w tym wieku będzie wyglądała na dużo starszą.
W postępowaniu anti-aging w parze ze zdrową, dobrze zbilansowaną dietą, zdrowym stylem życia, aktywnością fizyczną, regeneracją i odpoczynkiem powinna iść odpowiednia pielęgnacja.
Wszystkie te elementy są jak puzzle. Razem tworzą skuteczną całość.
Zapraszam Was do lektury wywiadu z kosmetolog Martą Majszyk-Świątek 😉
Marta mam wrażenie że u nas w Polsce panuje przekonanie że krem przeciwzmarszczkowy to krem dla Pań 50+ lub takich które po prostu mają już zmarszczki. Tymczasem Koreanki działają przeciwzmarszczkowo już mając 18 lat.
Czy uważasz że my Polki naiwnie wierzymy że mamy monopol na urodę? Że możemy posmarować się czymkolwiek, bez znaczenia ile mamy lat?
To co piszesz niestety jest prawdą i my, Polki bardzo często nie działamy na przyczynę, ale już na zaistniałe skutki, co nie daje najczęściej oczekiwanych efektów.
Marketing w branży beauty również działa na naszą niekorzyść proponując produkty dla danych grup wiekowych, które tak naprawdę nie istnieją.
Pamiętajmy, że każda z nas jest inna i nie raz zdarza się, że Pani w wieku 50+ ma lepiej zadbaną cerę niż kobieta w wieku 30+. Składa się na to wiele czynników i sam kosmetyk nie sprawi cudu. Gdyby tak było na świecie istniałby jeden kosmetyk na wszystko i miał całkowity monopol na rynku.
Wykluczmy od razu podział wiekowy w kosmetykach, coś takiego przy tworzeniu receptury nie istnieje.
Każdy kosmetyk składa się z bazy, czyli z określonych składników, które muszą znaleźć się w kosmetyku, aby zachował swoją formę i użyteczność oraz z dodanych składników aktywnych, które działają na poziomie naskórkowym. Mogą tu znajdować się oleje, olejki eteryczne, ekstrakty różnego rodzaju, pochodne witamin lub pochodne surowców odzwierzęcych.
To beauty marketing nadał pewnym surowcom łatki wskazanych do pielęgnacji „anty aging” czy „dla skór wrażliwych”.
Pamiętajmy także, że wiek nie określa rodzaju i stanu skóry. Co z tego, że Pani w wieku 30+ użyje kremu w/o, czyli wody w oleju oznaczającej produkt bardzo tłusty, tworzący silną okluzję, kiedy jej skóra jest gruba, przetłuszczająca się i kompletnie nie potrzebuje tego typu kosmetyku.
To również w pewnym stopniu jest chwyt marketingowy, bo wiele kobiet nie wie jaką ma cerę, ale doskonale wie ile ma lat, więc czytając na półce etykietę „dla skóry podrażnionej” i czytając drugą „dla pań 30+” wiadomo na który produkt szybciej się zdecyduję.
Z tego też względu powstał mój blog (www.martamajszyk.pl), żeby uświadamiać konsumentów. 😉
O deklaracjach mogłabym jeszcze dużo mówić, ale wtedy ten wpis stałby się małą książką 😉
Ty zapewne nie ale ja w drogerii czuję się jak w labiryncie. Nie wierzę w slogany reklamowe i zapewnienia producentów i jak widzę hasło „ujędrnia cerę, wygładza, odmładza etc” a nie widzę wypunktowanych składników kluczowych, czuję się oszukiwana.
Czytają mnie Panie w różnym wieku. Czy mogłabyś powiedzieć jakie składniki powinny się znaleźć w kremie jeśli mamy lat 20, 30, 40 i 50 zakładając że z cerą nie mamy większych problemów?
Pod jakimi hasłami kryją się te substancje w liście składników jeśli producent na opakowaniu nie pochwalił się ich dodaniem?
Być może hasło „odmładza, wygładza” nie ma wcale potwierdzenia w składzie 😉
Zacznijmy od definicji kosmetyku, bo ona tak naprawdę jest tutaj kluczowa w zrozumieniu działania produktu. Kosmetyk to produkt który ma przede wszystkim pielęgnować. W rozumieniu prawa, żadne ze składników zawartych w kosmetyku nie może przenikać do krwiobiegu czyli kosmetyk może działać tylko na poziomie naskórkowym, gdyż „przechodząc” dalej trafiłby już na naczynia i przenikał dalej do organizmu.
Zdefiniowanie roli kosmetyku pokazuje nam już, że nie działa on cudów i tak naprawdę „poprawia” tylko najbardziej zewnętrzną część skóry, którą stanowi naskórek. Procesy starzenia zachodzą głównie w skórze właściwej, przez co stosowanie kosmetyków, na zaistniałe już zmarszczki mija się z celem.
Producenci, a raczej marketingowcy przyzwyczaili nas, klientów do różnego rodzaju sloganów wskazujących na to, że kosmetyk wygładzi zmarszczki, czy ujędrni skórę, co w rzeczywistości nie ma miejsca.
Zacznijmy od tego, że najważniejsze jest określenie typu naszej cery, czy jest ona sucha, tłusta, mieszana, a może są partie skóry, który potrzebują zastosowania konkretnych preparatów wspomagających. Tutaj polecam skorzystać z konsultacji u kosmetologa, w celu oceny stanu skóry i określeniu jej potrzeb. Bardzo często takie konsultacje są darmowe lub kosztują naprawdę niewiele. Dodatkowo jeśli jesteśmy na coś uczuleni warto wiedzieć coś więcej na temat tych składników, poznać ich łacińskie nazwy.
Dopiero z taką wiedzą możemy ruszyć na świadome zakupy. Biorąc krem do ręki, to co powinno nas najbardziej interesować to skład czyli INGREDIENTS bądź INCI.
90 % kremów rozpoczyna się od słowa Aqua, czyli od wody. Pamiętam jak jeden z profesorów podczas studiów śmiał się do nas, że „krem to taka droga woda”. Coś w tym jest bo zwykle zawartość wody w kremie waha się w granicach 40-70 %. W mleczkach jest jej jeszcze więcej. I tak naprawdę na wodzie mogłabym zakończyć analizę składu kosmetyku, gdyż jest on zapisany w sposób jakościowy nie ilościowy, dlatego nie możemy określić ile, jakiego surowca zostało zastosowane. Jest jednak kilka wyjść z tej sytuacji, żeby nie dać się oszukać. Każdy ekstrakt roślinny, ma na początku swoją łacińską nazwę, a później Extract. Im wyżej mamy te surowce w składzie, tym wiemy, że jest ich więcej. Podobnie ze wszystkimi innymi składnikami aktywnymi im wyżej tym oznacza to, że jest ich po prostu więcej. Musimy się jednak liczyć z tym, że im więcej składników aktywnych tym cena analogicznie również wzrasta.
Nie możemy bać się konserwantów. Zostały one na tyle dobrze przebadane, że nie stanowią zagrożenia podczas stosowania, bo nie przenikają do krwiobiegu, a chronią nas przed dużo gorszymi zakażeniami bakteryjnymi, które mogą pojawić się na skórze i być na niej latami. Większość kremów nadal (o zgrozo) sprzedawane jest w słoiczkach, bez chociażby szpatułki, a my, konsumenci jesteśmy przyzwyczajeni do wkładania paluchów bezpośrednio do opakowania, bez uprzedniej dezynfekcji. Z tego też względu polecam szukać kremów w pompce w tzw. air less. Krem nie musi wizualnie wyglądać źle, żeby okazało się, że są w nim bakterie. Konserwanty są po to, żeby chronić przed tego typu wtórnymi nadkażeniami, które sami sobie fundujemy.
Należy również patrzeć na „Najlepiej zużyć przed końcem:” oraz na znak otwartego słoiczka jeśli występuje. Pierwsza informacja mówi nam do kiedy produkt otwarty, bądź nie otwarty może być bezpiecznie stosowany, natomiast piktogram ze słoikiem, mówi ile czasu po otwarciu produkt może być stosowany, zazwyczaj zapisana jest w nim liczba miesięcy. Jest to ważne gdyż nie każdy krem który ma np. dwa lata przydatności, może być po otwarciu tyle stosowany.
Jeśli chodzi o strice składniki aktywne, to tutaj wielki ukłon w Twoją stronę i wpisy dotyczące diety anty-aging.
To co jemy, przenika do krwiobiegu i krąży po całym naszym organizmie, z tego względu to tu powinniśmy przede wszystkim szukać składników aktywnych i na nich opierać swoje holistyczne podejście do ciała.
Jeśli wspomnianych przez Ciebie składników po prostu nie zjemy, to nie dostarczy ich nam nawet najdroższy krem, naszpikowany różnego rodzaju komponentami.
Czy są składniki których bezwzględnie powinnyśmy unikać?
Bezwzględnie musimy unikać składników, które nas uczulają. Produkt kosmetyczny zanim zostanie wypuszczony na rynek musi przejść szereg badań oraz otrzymać Raport Oceny Bezpieczeństwa podpisany przez Safety Assessora, który stwierdza czy wszystkie surowce zastosowane w recepturze, a także sam kosmetyk jest zgodny z wytycznymi i czy nie znajdują się w nim surowce zakazane lub ograniczone.
Na rynek na terenie UE nie mogą trafić kosmetyki, które nie mają wykonanej dokumentacji.
To co ja obserwuję zarówno jako technolog, kosmetolog i Safety Assessor, to, po pierwsze unikanie alergenów, gdyż portfolio kompozycji zapachowych bez alergenów jest coraz szersze i naprawdę, można robić kosmetyki bezalergenowe. Po drugie to nurt kosmetyków naturalnych. Ja sama się ich dość mocno obawiam, właśnie ze względu na brak lub bardzo słabe konserwanty lub dużą ilość olejków eterycznych, które działają alergizująco.
Na pewno kosmetyków naturalnych nie polecałabym do stosowania u dzieci bez uprzedniej próby uczuleniowej.
Czy kupując krem czy serum z witaminą C, retinolem czy kwasem hialuronowym powinnyśmy zwrócić na coś uwagę? Na pewno istotne jest stężenie? A co ze stabilnością i ph produktu? Czytałam niedawno że aby witamina C z produktu dobrze się wchłonęła kosmetyk nie powinien mieć ph wyższego niż 3. Nie spotkałam się jednak z taką informacją na opakowaniu.
Stabilność produktu samego w sobie jak i stabilność z opakowaniem, czyli czy nic z opakowania nie przenika do masy odbywa się podczas obowiązkowych badań przed wprowadzeniem produktu na rynek i jest umieszczane w Raporcie Oceny Bezpieczeństwa. Stabilność poszczególnych surowców określana jest w dossier i powinien być brany pod uwagę podczas procesu tworzenia receptury i na etapie samej produkcji. Producent na tym etapie musi założyć jakie pH będzie odpowiednie, w jakim opakowaniu umieścić masę oraz jakie warunki przechowywania zastosować. Jako konsument na półce sklepowej mamy już dokładnie opracowany technologicznie produkt, który musi być stabilny oraz spełniać założenia produkcyjne.
W sposobie użycia muszą zostać opisane kroki jakie konsument musi podjąć w związku z aplikacją produktu.
Warto zwrócić uwagę czy w składzie INGREDIENTS na pewno jest chociażby kwas hialuronowy czy jednak tańszy hialuronian sodu, a na etykiecie widnieje szumna nazwa „kwas hialuronowy”.
Jak powinna wygladać porządna wieczorna i poranna pielęgnacja?
Tu pociągnę jeszcze temat z drugiego pytania. Tak jak wspomniałam do ciała należy podejść holistycznie i stosowanie kremu z ekstraktami nie sprawi, że nasza skóra zacznie się wygładzać, w momencie kiedy dieta, czynniki zewnętrzne i ruch po prostu leży.
Tak naprawdę o zmarszczkach musimy zacząć myśleć już jako nastolatki, gdyż to co robimy w młodym wieku przekłada się na późniejsze starzenie.
Kluczowe są tu antyoksydanty z diety i prawidłowa pielęgnacja. Tutaj znów polecam zgłosić się do kosmetologa, aby on dobrał odpowiednią pielęgnację dla konkretnej skóry. Nie ma jednej recepty na prawidłową pielęgnację dla wszystkich. Są jednak aspekty, które są ważne bez znaczenia jaką kto ma cerę.
Przede wszystkim demakijaż. Nawet gdy jestem zmęczona, tak że śpię na stojąco, to zawsze pamiętam o demakijażu. Demakijaż to podstawa i nie wyobrażam sobie iść spać w makijażu. To tak jakby na naszą głowę nałożyć worek foliowy. Na początku możemy oddychać, później jest tylko gorzej. Skóra na której jest makijaż często tak się właśnie czuje. Pamiętajmy tylko, aby nie zdzierać skóry tylko ją dokładnie oczyszczać. Kolejna sprawa to masaż. Warto wykonywać codziennie chociażby 3 minuty masażu twarzy podczas nakładania kremu. Na twarzy także mamy mięśnie, które potrzebują relaksu, dodatkowo podczas masażu udrażniamy naczynia limfatyczne pomagając skórze usuwać zbędne produkty przemiany materii, dzięki czemu unikamy obrzęków czy zastojów.
Peeling enzymatyczny raz w tygodniu nie zaszkodzi dla żadnego typu cery, nawet tej najbardziej wrażliwej, a w bardzo delikatny sposób pomoże usunąć martwy naskórek. Ja swoim klientom sugeruję robienie peelingu, a następnie nakładanie maski.
Dodatkowo tutaj powinnam wspomnieć o kluczowej roli mamy w procesie edukacji kosmetycznej swoich dzieci. Warto, żeby mama zabrała nastolatkę czy nastolatka na rozmowę u kosmetologa, nawet jeśli w procesie dojrzewania nie pojawiają się jakieś problemy skórne.
Ostatnio spotkałam się z informacją że jeśli nie przetrzemy skóry tonikiem aby przywrócić jej prawidłowe ph, składniki z kremów nie wchłoną się choćbyśmy kupiły bardzo drogi kosmetyk?
Według mnie jest to informacja błędna, bo jeśli tak by było, każdy krem musiałby mieć dedykowany dla siebie tonik, który zostałby razem z nim przebadany i uwzględniony w Raporcie Oceny Bezpieczeństwa. Dodatkowo pamiętajmy, że tonik zazwyczaj ma swoim składzie jakieś domieszki detergentów więc stosując go nakładamy na skórę znów produkt, który de facto powinien zostać spłukany. Kremy same w sobie mają określone pH i one wystarczą do wyrównania go na skórze.
Czy uważasz że cena zawsze jest odzwierciedleniem jakości produktu?
Powiem i tak i nie. Składniki aktywne kosztują i to często nie mało. Dlatego produkt, który ma dużo składników aktywnych wysoko w składzie, swoje musi kosztować, gdyż nikt nie produkuje za darmo. Jednak są produkty, które kosztują naprawdę dużo, a stanowią tylko powiedzmy bazę produktu, składniki aktywne są za to na szarym końcu.
Ja bym tu raczej celowała w droższe produkty, ale z krótkim składem, szczególnie sera, niż w produkty drogie tylko ze względu na markę czy reklamę.
Musimy też zwrócić uwagę czy w składzie INCI składniki aktywne są łatwo dostępne czyli np. Aloes, Olej Słonecznikowy czy Awokado przez co tanie, czy jednak są to bardziej wyszukane komponenty.
Musimy także uważać na ekstrakty roślinne, gdyż zazwyczaj są one w bardzo małej ilości, a bazę dla nich stanowi woda bądź gliceryna jako już sam surowiec, przed dodaniem do bazy kremowej.
Osobiście uważam, że nie tyle cena co działanie powinno mieć kluczowe znaczenie. Warto korzystać z próbek i sprawdzać reakcje skóry i nasze subiektywne odczucia. U jednej osoby będzie się sprawdzał krem za 5 zł a u drugiej za 50 zł czy nawet 500 zł. Jest to bardzo indywidualna kwestia. Jedyne co to nie dać się oszukiwać i nie płacić za „puste kremy” (bez składników aktywnych lub o ich maleńkiej ilości) nieadekwatnych pieniędzy.
Marta, bardzo dziękuję za rozmowę 😉
Martą Majszyk-Świątek
Absolwentka kosmetologii i biologii analitycznej.
Kosmetolog z pasji, zamiłowania i wyboru.
Przyszła dr nauk o zdrowiu.
Technolog produkcji kosmetyków.
Safety Assessor.
Ciągle poszerza wiedzę, uczestniczy w kursach, szkoleniach i seminariach naukowych.
Kocha to, co robi.
Prywatnie pasjonatka jeździectwa.
W sieci znajdziecie Martę na:
www.martamajszyk.pl
www.instagram.com/kosmetologmarta